Dzień w którym umilkły głosy to historia życia Kena Steele’a, który od 14 roku życia przez 32 lata cierpiał na schizofrenię, objawiająca się słyszanymi głosami, które przekonywały o jego bezwartościowości i zachęcały do popełnienia samobójstwa. Młody chłopak pozostał z tym problemem całkowicie sam - odrzucony przez rodziców tkwił w przekonaniu o braku miejsca dla siebie na świecie i wśród ludzi. Bunt, który miał być sposobem na zwrócenie na siebie uwagi, spowodował jedynie całkowite odepchnięcie przez najbliższych.
Nie powiodły się także próby samodzielnego wkroczenia w dorosłe życie – coraz bardziej natarczywe głosy zdominowały jego samotny świat. Chwytał się nawet najpodlejszych i niemoralnych metod by przeżyć i zapomnieć – prostytucja, narkotyki, alkohol, bezdomność. Napotykał przy tym na nieuczciwych i zakłamanych ludzi, którzy wykorzystywali zagubienie i bezradność Kena. Kolejne podróże, które miały pełnić rolę ucieczki od choroby i nieprzyjaznego środowiska, przynosiły tylko porażki. Nieliczne momenty samorealizacji np. pomoc ludziom starszym i kilka życzliwych osób nie zagłuszyło uporczywych głosów i nie wyeliminowało myśli o śmierci. Dopiero nowoczesna terapia i profesjonalna pomoc psychologiczna spowodowały, że któregoś dnia – ku zaskoczeniu samego Kena – głosy umilkły.
Jego osobiste doświadczenie predestynowały go do bycia doskonałym rzecznikiem walki o prawa osób chorych i wykluczonych społecznie przez swą chorobę. Dawał tym samym świadectwo sensu nadziei i konieczności bycia wytrwałym. Zmarł jako spełniony 52-latek.
Nie powiodły się także próby samodzielnego wkroczenia w dorosłe życie – coraz bardziej natarczywe głosy zdominowały jego samotny świat. Chwytał się nawet najpodlejszych i niemoralnych metod by przeżyć i zapomnieć – prostytucja, narkotyki, alkohol, bezdomność. Napotykał przy tym na nieuczciwych i zakłamanych ludzi, którzy wykorzystywali zagubienie i bezradność Kena. Kolejne podróże, które miały pełnić rolę ucieczki od choroby i nieprzyjaznego środowiska, przynosiły tylko porażki. Nieliczne momenty samorealizacji np. pomoc ludziom starszym i kilka życzliwych osób nie zagłuszyło uporczywych głosów i nie wyeliminowało myśli o śmierci. Dopiero nowoczesna terapia i profesjonalna pomoc psychologiczna spowodowały, że któregoś dnia – ku zaskoczeniu samego Kena – głosy umilkły.
Jego osobiste doświadczenie predestynowały go do bycia doskonałym rzecznikiem walki o prawa osób chorych i wykluczonych społecznie przez swą chorobę. Dawał tym samym świadectwo sensu nadziei i konieczności bycia wytrwałym. Zmarł jako spełniony 52-latek.