"Dzieci wielojęzyczne. Sanki, pierogi i Pałac Kultury" to drugi tom historii pewnej wyjątkowej rodziny. Dlaczego wyjątkowej? Bo nie każdy decyduje się na zaproszenie do swojego życia wielojęzyczności.
Niespełna ośmioletnia Krysia i dziewięcioletni Ksawier to rodzeństwo, w którego życiu pojawiły się Zmiany przez duże Z. Pewnego dnia rodzinnie przenieśli się znad Morza Śródziemnego do... Polski. Szaleństwo? Z naszej perspektywy chyba tak. Zamienić piękne maltańskie widoki i słońce na chimeryczną polską pogodę i zaczynać wszystko od nowa? Kto by się na to zdecydował? Jak to jest postawić wszystko na jedną kartę i wyruszyć w nieznane? Nasi bohaterowie zdecydowali się na Warszawę. Nowa szkoła, nowi koledzy, dylematy, pierwsze rozczarowania, ale także radość, zaskoczenie, zdziwienie, a nawet straszliwa nuda, no po prostu cały wachlarz emocji. Czy to był dobry wybór?
Wielojęzyczność w Polsce nie jest szczególnie popularna. Mam wrażenie, że mamy niezbyt sprzyjające warunki do tego typu działań. Tymczasem na świecie to zupełnie naturalna sprawa. I jest to wspaniały sposób na poznawanie innych kultur, języków czy tradycji. Na otwarcie się na świat, który przecież tyle ma nam do zaoferowania! Z tych możliwości korzystają właśnie Krysia i Javi.
Autorka pisze przystępnym językiem, lekko, przyjemnie i familiarnie. Fantastycznie czyta się te kolejne historie z życia wzięte, pełne humoru i ciepła. Dzieci spontanic...