"Nieśmiała, ale gościnna wojszczyna, załatwiwszy się z obowiązkami gospodyni, wyszła na ganeczek z córuchną i czekały razem gości, a gdy hetman zsiadłszy z konia, podszedł ku nim i piękną, lubo trochę napuszystą mową, począł przepraszać za najazd, pani Hanna oczy spuściwszy odparła:
— Gość w dom, Bóg w dom.
Czy cud anielski jak u Rzepichy, rozmnożył w domu imci pana Golańskiego jadło, czy gospodarność jego żony, o to goście nie pytali, tylko ochoczo zasiedli do stołu, na którym piętrzyły się półmiski zastawione pieczystem z ptactwa domowego, baraniną i wędliną, oraz kosze pełne przysmaków.
Czy cud anielski jak u Rzepichy, rozmnożył w domu imci pana Golańskiego jadło, czy gospodarność jego żony, o to goście nie pytali, tylko ochoczo zasiedli do stołu, na którym piętrzyły się półmiski zastawione pieczystem z ptactwa domowego, baraniną i wędliną, oraz kosze pełne przysmaków.
Janek roznosił biesiadującym szklanice pełne rubinowego płynu, Marysia owoce i pierniki, pani Hanna raz wraz znikała do spiżarni i kuchni.
— Gdy żołądek przestał wołać: "głodny jestem", powiem wam, panie bracie, jaki projekt powstał w mej głowie co do syna waszego — odezwał się naraz hetman zwróciwszy się do Golańskiego. Powierzcie mi go, a żołnierzykiem prawym zostanie... Mam syna, chłopca tych lat, co wasz, matka, jak wiecie, Francuska rodem, nie po naszemu go trochę chowa; chłopak mi jeszcze, broń Boże, zniewieścieje; wasz zuch udał mi się.
— Pod okiem bohatera z pod Chocima wyrośnie mi syn na rycerza — rzekł Golański."