Jeśli — wzorując niniejszą książkę układem i formą na „Wielkich dniach małej floty" — autor nie uwypuklił może odrębności struktury Marynarki Handlowej w porównaniu z Marynarką Wojenną oraz — biorącej swe źródło z innych zwyczajów, warunków pracy i życia oraz tradycji — odrębności służby, a może i odrębności charakteru i mentalności marynarzy floty handlowej, to stało się to niewątpliwie dlatego, że ponad wszystkie te różnice wybijało się jedno zasadnicze podobieństwo, zgodnie cechujące marynarzy obu „małych flot": tak samo jak na „Orle", „Piorunie" i „Błyskawicy", tak też i na „Warszawie", „Narwiku" i „Batorym", żeby symbolicznie wymienić tylko kilka polskich okrętów i statków, marynarze przepojeni byli niepokonanymi -trudami wojny i przeciwnościami losu duchem. Podobnie też — oprócz dział, moździerzy czy karabinów maszynowych — uzbrojeni byli w nieugiętą wolę walki. Kazała im ona dać z siebie wszystko, bez reszty, do końca. Właśnie też dzięki temu nasza flota' handlowa, podobnie jak wojenna dokonała wielu pięknych czynów, tak bardzo wyrastających jakościowo i ilościowo ponad średnią — jeśli tak można powiedzieć — normę, że zwróciła na siebie uwagę sojuszników. Charakterystycznym i wymownym tego przykładem niech będą słowa, które w czasie wojny usłyszał jeden z oficerów Polskiej Marynarki Wojennej od przygodnego brytyjskiego towarzysza podróży na temat polskiej floty:
„Nie przypuszczałem przedtem, że Polacy mają tak liczną flotę. Nie ma kampanii, nie ma inwazji lub jakiejkolwiek większej imprezy morskiej, by nie słyszało się o udziale polskich statków. Ewakuowaliście Dunkierkę, słyszałem o Was tu bitwie o Norwegię, przewoziliście nasze dzieci do Australii, woziliście nam sprzęt do dalekich Indii. Stale wymienia się obecność Waszej floty w bitwie o Atlantyk. Wozicie nawet sprzęt do arktycznego rosyjskiego portu Murmańsk. Wasz tonaż musi być bliski co najmniej miliona".
Tymczasem, jak wiemy, polska flota liczyła wówczas zaledwie drobną część (jedną ósmą) tego, co jej przypisywano, i wielka była nie liczbą statków ani stanem liczebnym załóg, ale ich osiągnięciami, które możemy z dumą zaliczyć do pięknych kart w księdze naszych tradycji morskich.
Tym, którzy karty te swoim trudem serdecznym a nierzadko i krwią zapisali, wszystkim uczestnikom działań II wojny światowej spod polskiej bandery handlowej, a szczególnie wdzięcznej pamięci spoczywających) na cmentarzyskach podwodnych, poświęcona jest ta książka.