Opowieść Fayzy D. ukazuje najnowszą historię Syrii, dramatyczny los tłamszonego, poniżanego ludu, rebeliantów i uchodźców.
Mam dziewiętnaście lat, a czuję się, jakbym przeżyła tysiąc żyć.
To zwyczajna syryjska rodzina – niezbyt zamożna, kochająca się. Ojciec, drobny urzędnik, dorabia jako kierowca, matka uczy angielskiego. Aż pewnego dnia ojciec trafia do assadowskiego więzienia. Jako jeden z niewielu wraca, ale całkiem odmieniony. A kiedy na Zabadani, miasteczko, w którym mieszkają, zaczynają spadać bomby, postanawia zabrać żonę i dzieci do swojej rodziny w Damaszku.
Dla najstarszej córki, Fayzy, to dramat – rozłąka z ukochanym, którego w dodatku nie akceptują jej bardzo religijni i tradycyjni dziadkowie ze strony ojca. Dzieci zaczynają żyć więc w aurze głębokiego konfliktu i wrogości dwóch rodzin – postępowej i fanatycznej. Pod wpływem swojej matki i sióstr ojciec zaczyna katować żonę, od córek żąda bezwzględnego posłuszeństwa, noszenia czadoru, podporządkowania się woli jego rodziny, co dla Fayzy oznacza zerwanie z ukochanym.
Jej narzeczony walczy w Zabadani z reżimem. W końcu, kiedy grozi mu śmierć, razem z rodzicami opuszcza kraj i wyjeżdża do Libanu.
Życie w ciągłym strachu i biedzie, w terrorze politycznym i przemocy w domu staje się dla Fayzy nieznośne. Kiedy po ciężkiej chorobie umiera wspierająca ją zawsze matka, postanawia uciec. Odtąd jest nie tylko niepokorną dziewczyną, ale tą, która okryła rodzinę hańbą. Krewni ojca nigdy jej tego nie wybaczą.
W Libanie, z trudem zdobywając grosze na przetrwanie, razem z mężem wychowuje najmłodszego brata, nie poddając się i wciąż marząc, że kiedyś będą mogli cieszyć się wolnością i normalnością.