To co tutaj próbuję przedstawić dotyczy moich obserwacji, ich zestawień porównawczych i zjawisk wzajemnie powiązanych w pewną całość pewnego stanu rzeczy. Moje obserwacje odbiegają od tych, które obserwuje się dziś w prasie światowej, łącznie z polską prasą emigracyjną. Niemniej próbuję je wyłożyć, odwołując się do tolerancji wobec „inaczej myślących”. Na marginesie chciałbym się zastrzec przeciwko temu, jakobym coś komuś „zarzucał”, „potępiał”, „oskarżał” etc. etc., co mnie szczególnie spotyka ilekroć próbuję przytaczać fakty nie naświetlając ich akurat w przyjętym przez innych naświetleniu. Nikogo nie „oskarżam” i nikomu nie „zarzucam”. Że inni, czy wszyscy inni, idą jakąś drogą polityczną, ideową, czy każdą uznaną przez nich za słuszną, to ich rzecz. Upieram się natomiast, że wolno mi tę ich drogę obserwować i - w warunkach wolności słowa - nawet opisywać.
Kiedyś nazwałem tę drogę „donikąd”. Dziś uznana została przez „instynkt narodu” za docelową. W tym zdaniu nie ma (złośliwej) ironii.
Jest tylko stwierdzenie faktu.
Józef Mackiewicz, „Na drodze wielkiego ześlizgu", Droga Pani, cz. IV
Ile razy próbowałam krytykować już na emigracji politykę Armii Krajowej z czasów wojny (sabotaż i dywersję na tyłach armii niemieckiej, wysadzanie pociągów z amunicją jadących na front wschodni, podczas gdy jedyną szansą Polski mogła być klęska Niemiec na froncie zachodnim i ich kapitulacja w chwili, gdy front wschodni trzymany był jeszcze na Dnieprze) - tyle razy słyszałam replikę: „Nikt nie mógł przewidzieć”. Otóż stwierdzam, że nie spotkałam chłopa na Wileńszczyźnie - a ponieważ moim głównym zajęciem w czasie wojny był handel wymienny po wsiach, spotykałam ich wielu - który by począwszy od r. 1943 nie przewidywał z największym przerażeniem powrotu bolszewików na stałe. Trzeba przyznać, że nasi puszczańscy chłopi byli wyjątkowo „ciemni”. W 80% analfabeci.
Barbara Toporska, „Semantyka i polityka”, Droga Pani, cz. III