Olszany to malownicza wieś na Pomorzu. Znajduje się tam dom, który czeka na właściciela. Dom, który skrywa tajemnicę rodziny, sięgającą dalej niż mogłoby się wydawać. Julia Borowicz chce doprowadzić do sprzedaży rodzinnej posiadłości, sama wiedzie dostatnie życie w stolicy i niewyobraża sobie przeprowadzi na stałe gdzieś na prowincję. Sprawa wydaje się łatwa, jednak czy pójdzie jej łatwo i szybko?
Opis brzmi trochę stereotypowo, trochę przewidywalnie i ja też miałam takie nastawienie, że to będzie powieść o zmianie życia i szukaniu miłości gdzieś daleko. I może trochę tak było, jednak autorka bardzo zgrabnie dodała wątki, które sprawiły, że nie możemy być pewni zakończenia. Oczywiście, mamy przyjaznych mieszkańców, piękną okolicę, przystojnego sąsiada, ale również tajemnicę rodzinną, zjawiska nadprzyrodzone, lokalną legendę i romantyczną atmosferę. Autorka położyła duży nacisk na historię rodu, szukanie swoich korzeni, chęć poznania zapomnianych członków rodziny. Ja uwielbiam takie tematy, sama chętnie zajeła bym się tworzeniem własnego drzewa genalogicznego i ta książka mocno na mnie podziałała. Każda rodzina skrywa sekret, który można odkryć.
Powieść należy do tych optymistycznych, pełnych pozytywnych emocji. Bohaterzy to ludzie otwarci, pełni pasji, tacy kompletni i dobrze wykreowani. Dialogi były w pełni realistyczne, plastyczne, bez głupotek. Świetnie został ukazany klimat miasteczka, gdzie ciężko o anonimowość, a wszyscy są chętni do pomocy. Jest sielsko, romantycznie, słonecznie i ciepło. Wątek miłosny jest subtelny, chociaż dobrze zarysowany to nieprzysłania głównej osi powieści. Jedyna rzecz, która mi trochę uwierała to duża religijność, momentami aż przesadzona. Ale może taki urok malowniczych wiosek?