Powieść o przemijaniu, o kruchości uczuć i samego życia. Autor stosuje bardzo oszczędny styl, sucha narracja, krótkie zdania, wciąż wracające imiona-podmioty, które zrównują bohaterów tej książki, bo przecież wszyscy jesteśmy równi wobec starości i śmierci. Bałem się, że to będzie kolejna książka pod hasłem sex&drugs&rock'n'roll, w której alkohol płynie strumieniami a stronice lepią się od płynów ustrojowych. A tu zaskoczenie! Owszem, pełno tu naturalistycznie przedstawionej cielesności ale jest to cielesność, której bliżej do setki niż do dwudziestki, wstydliwie ukryta za murem domu starców... Czy w atmosferze oczekiwania w zasadzie już tylko na śmierć możliwa jest prawdziwa miłość? Autor sam pracował w domu pomocy społecznej. Nie mam powodów, by mu nie wierzyć, że wie o czym pisze. To nie jest jak poprzednia powieść "Zniszczenie" fantazja o przygodach młodego pisarza, który nie radzi sobie z nagłą popularnością. To jest realizm z krwi i kości. Papież, brawa za odwagę. Tak trzymać! Grzegorz Kmita-Patyczak lider zespołu Brudne Dzieci Sida