Znacie serię "Matrioszka"? Jeśli tak, to koniecznie musicie sięgnąć po jej prequel "Do ostatniego oddechu". A może wahacie się czy przeczytać tą serię? Tym bardziej sięgnijcie po jej prequel - może ta krótka forma rozbudzi Waszą ciekawość i skusicie się na więcej?!
"Do ostatniego oddechu" to przede wszystkim historia Luki i Mariny, ale także przyjaźni Luki, Griszy i Jurija. Dopiero tutaj dowiadujemy się, jak wszystko się zaczęło. Mamy okazję obserwować, jak w świecie pełnym brutalności i sztywnych zasad narodziła się prawdziwa miłość oraz jak umarła ta miłość, która nigdy nie została odwzajemniona. Nie od dziś wiadomo, że uczucia to potężna broń i czynnik zapalny dla wielu konflików. Tutaj dostajemy niejako małe usprawiedliwienie dla dalszych złych uczynków przyszłego pachana, choć w moich oczach zawsze pozostanie on tym złym...
Osoby czytające serię "Matrioszka" oraz "Ławrusznika" doskonale wiedzą, jak potoczyły się losy Luki i Mariny, pozostałym nie chcę spojlerować, ale muszę przyznać, że choć znałam zakończenie, to czytałam z dużą ciekawością. Może to naiwne, ale podczas czytania czułam coś w stylu nadziei - wiesz jakie jest zakończenie np. znanego filmu, ale za każdym razem, gdy go oglądasz masz nadzieję, że może jednak skończy się inaczej...
Żałuję tylko jednego - że ta książka była tak krótka! Marina to bardzo specyficzna osoba - wbrew zasadom panującym w worowskim mirze - pyskata, odważna, zbuntowana, znająca swoją wartość i nie pozwalająca sobą rządzić. A Luka - uczuciowy i w głębi duszy dobry człowiek, który nie chciał, żeby jego przyszłość zdefiniowały jego korzenie, a jedynie on sam. Ta para zdecydowanie zasługiwała na więcej, szkoda, że to już koniec...
Gorąco polecam Wam wszystkie książki, które są ze sobą powiązane bohaterami: Matrioszka, Marionetka, Matnia, Ławrusznik, Do ostatniego oddechu, Pachan i już wkrótce - Worowka. Są naprawdę tego warte!