Większość baśni, bajek zaczyna się źle i potem z upływem bajkowego czasu jakiejś ubogiej sierotce, albo biednemu, ale mądremu – dajmy na to pasterzowi – zaczyna się układać całkiem znośnie. A przy pomocy czarodziejskich przedmiotów czy chrzestnych wróżek życie staje się całkiem przyjemne. I tak czytelnik przyzwyczaja się do świata, w którym dobro zwycięża, a zło zawsze zostaje pokonane. Można się więc zdziwić, a nawet całkiem przyjemnie zaskoczyć zagłębiając się w sygnowane przez Disneya powieści bazujące na najpopularniejszych baśniach.
Bo tutaj nic nie jest oczywiste, a bohaterowie, którzy mieli pod górkę, mają jeszcze gorzej. Pierwszą książką z tego cyklu którą przeczytałem jest „Dawno, dawno temu… we śnie”.
A jest to historia opowiadająca o Śpiącej Królewnie, która po słynnym ukłuciu się wrzecionem zapada w sen, a Książę próbując ją obudzić pocałunkiem sam zapada w sen. A w tym śnie Aurora żyje w postapokaliptycznym świecie, w którym jej rodzice są uwięzieni w lochach, za sprowadzenie zagłady na królestwo, a w imieniu królewny rządzi Diabolina. Jednak po pewnym czasie królewna odkrywa, że żyje w majaku sennym, spotyka swojego Księcia i razem postanawiają stawić czoła zagrożeniom i uratować swój świat przed zakusami złej czarodziejki. Co było dalej, przekonajcie się sami.
Podsumowując, chciałem zaznaczyć na samym początku, że powieść ta, na pewno nie jest przeznaczona dla wszystkich, mimo że baśniowa. Stwory żywiące się wnętrznościami ofiar, czy morderstwa niewinnych ludzi, zapewne nie wszystkim się spodobają. Jednak jest to publikacja tak wciągająca, że nie zwracałem uwagi na takie szczegóły. Lata czytania horrorów robi swoje… Jednak jeśli ktoś spodziewa się jakiejś wybitnej lektury, może się trochę zawieść. To jest po prostu lekka i mimo wszystko przyjemna powieść, pokazująca nam, co by było gdyby. Polecam tym, którzy nie lubią oklepanych schematów i lubią czasem zajrzeć za zasłonę oddzielającą utarte motywy od tego, co mogłoby się stać gdyby Śpiąca Królewna się nie obudziła.