Do serii Uniwersum Metro wracam co jakiś czas, by spędzić trochę czasu w świecie stalkerów i podziemnych tuneli. Tym razem postanowiłam sięgnąć po „Czerwony Wariant”, który jest trzecim tomem serii Uniwersum Metro 2035. Za mną już świetnie napisany pierwszy tom – „Piter” i również wciągający „Riese”. Została mi druga część „Pitera”, którą pewnie niedługo też sobie sprawię, bo jakże tak, zostawić serię bez przeczytania jednego z tomów cyklu? ;)
Akcja tego tomu rozgrywa się w kijowskim metrze i po części na powierzchni, czyli w zniszczonym mieście. Pewnego dnia Ptaki, czyli lokalna grupa stalkerów, znajduje na powierzchni człowieka w dziwnym skafandrze. Nikt go nie zna, a on sam zachowuje się specyficznie. Kiedy jest jasno, jest przytomny i rozmawia z przesłuchującymi go ludźmi, ale nie pamięta niczego sprzed odnalezienia go. Kiedy gaśnie światło, mężczyzna traci przytomność, a kiedy ją odzyskuje, znów niczego nie pamięta, nawet rozmowy, którą odbył przed chwilą. Władze Datapolis, stolicy postapokaliptycznego świata, podejrzewają, że jest to mieszkaniec legendarnej czerwonej linii metra, o której krążą niesamowite historie. Mężczyzna został rozpoznany przez dziewczynę, której umysł nie funkcjonuje prawidłowo, przez co nie da się z nią dogadać. Na pomoc zostaje wezwany Jon, samozwańczy i jedyny nauczyciel w metrze, który ma podejście do dzieci. Urzędnicy mają nadzieję, że jemu uda się dotrzeć do dziewczyny. Czy rzeczywiście Jon zdoła zrozumieć Elzę? Dokąd będzie musiał powędrować z nią, by znaleźć pomoc? I czy na pewno wszystko jest takie, jakim się wydaje?
Muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś innego po tej książce. Te tomy postapokaliptycznej serii, które przeczytałam, momentami zapierały dech w piersiach i robiłam, co mogłam, aby czytać szybciej, tak bardzo wciągała mnie akcja powieści. Tutaj autor postawił w dużej mierze skupił się na aspektach ekonomicznych podziemnego świata, a nie na walkach z mutantami i niebezpiecznych przeprawach. Owszem, główny bohater musi pokonać trasę metra, aby odnaleźć kogoś, kto mieszka na jej drugim końcu, ale zajmuje mu to zaledwie jeden dzień. Sporo miejsca poświęcone zostało na opis historii Krzyża (życie w metrze po Katastrofie), którą przebiegłam wzrokiem, nie mogąc doczekać się konkretnej akcji. Trochę brakowało mi natomiast elektryzujących wydarzeń podczas wędrówki Jona przez kolejne stacje.
Ogólnie polecam tę powieść, jeśli ktoś lubi takie klimaty, ale nie spodziewajcie się typowej stalkerskiej atmosfery. Zdecydowanie lepsza wydaje mi się
trylogia Diakowa i czytany niedawno "
Mutant". Również "
Riese", "Otchłań" i "
Wieża" polskiego pisarza Roberta J. Szmidta bardziej mnie usatysfakcjonowały. Ale warto sięgnąć i po tę historię. Zakończenie rekompensuje przestoje w akcji.