W czytaniu książek jest coś… magicznego. Pochłaniając wzrokiem literki czytanej opowieści przenoszę się do równoległych światów. Uciekam przed rzeczywistością, która mnie otacza. Zanurzam się w nieznanym lecz chcianym.
Nie zawsze jest to właściwe. Czasem czytana historia jest tak przepełniona mrokiem, że zanurzanie się w niej może go tylko pogłębić. Książka „Czernie” autorstwa Artura Pomierny , której mam ogromną przyjemność patronować była tego rodzaju czytelniczą podróżą w nieznane lecz chciane. Zaciekawiła mnie jej wielowątkowość oraz gra między światem rzeczywistym a wyobraźnią.
Zanurzyłem się więc w zakamarkach własnych wierzeń i przekonań.
„Zmącony, wygnieciony i podziurawiony” przeczytaną historią w jakimś nieokreślonym amoku poszukiwałem dla siebie miejsca, gdzie mógłbym w spokoju poukładać pogmatwane w głowie myśli. Cisza. Tego właśnie w tamtym momencie potrzebowałem.
Myśli.
Lęki.
Słabości.
Mrok wyzierający z kart tej książki zamglił mój umysł. Zatraciłem zdolność do refleksji na temat rodziny, wiary, życia… Nie potrafiłem pojąć i pogodzić się z tym co też autor ze mną wyprawiał tą opowieścią.
Gdybym miał określić tę książkę 5 wyrazami to byłyby to: mrok, tajemnica, bezsilność, odwaga i trud.
Obudzony z marazmu zamyśleń i refleksji przemierzałem kolejne strony poszukując odpowiedzi na pojawiające się pytania. Ale ta książka nie dała gotowych odpowiedzi. Przeciwnie, pozostawiła mnie z ogromem ...