Pisanie kolejnej opinii o kolejnej książce z cyklu "Teatr węży" właściwie jest bezcelowe z tego banalnego powodu, że autorka niczego w swoich książkach nie zmienia. Fabuła całego cyklu drepce w miejscu, nuda wyziera ze stronic, główne postaci wykonują serie pozornie istotnych działań tylko po to by po 450 stronach znaleźć się w dokładnie tym samym położeniu co na początku książki. Autorka powtarza ciągle te same rozwiązania fabularne i sceny. Demony uparcie knują, atakują i są ogólnie niemiłe, magowie walczą z demonami, drą papierki z pompatycznie nazywającymi się formułami zaklęć i walczą ze sobą nawzajem, postaci drugoplanowe giną, bogowie interweniują gdy już autorka zaplącze się w fabule tak bardzo, że nie potrafi z niej wybrnąć. Generalnie sporo się dzieje, ale w zadziwiająco rozczarowujący sposób zupełnie nic z tego nie wynika. W ten sposób autorka może wyprodukować (pisaniem bym tego nie nazwał) jeszcze kilkanaście schematycznych tomów i być możne znajdą się nawet zachwyceni tym czytelnicy, ale smętna prawda jest taka, że cykl jako całość zmierza donikąd. Powtarzalność i wtórność schematów fabularnych powodują, że książka niczym nie zaskakuje i jest zwyczajnie nudna. Co gorsza również samo zakończenie tego tomu niczym czytelników nie zaskoczy. Jak na przygodową książkę fantasy są to błędy poważne, by nie napisać dyskwalifikujące tę książkę. Brak świeżości, brak emocji, brak tajemnic i intryg. Przeczytałem właśnie informację, że podobno jest to ostatni tom, ale nie mogę w to uwierzyć, gdyż całość kończy się zupełnie na niczym. Sądzę więc, że o ile kolejne tomy jeszcze się pojawią, to dalszą lekturę tego cyklu trudno uznać za sensowną.