Szczególny czar Wyspy Afrodyty nietrudno dostrzec, przechadzając się wąskimi uliczkami starej Nikozji, Pafos czy Limassol, gdzie można natknąć się na mężczyzn grających w tryktraka lub tawali - tradycyjne gry cypryjskie - rozprawiających przy szklaneczce ouzo lub komandarii o polityce, temacie wszechobecnym na wyspie. Z dala dobiega gwar miejskiego targu, a zapachy kebabu, suflaki bądź meze, dochodzące z okolicznych knajpek, zlewają się z dźwiękiem dzwonów pobliskiej cerkwi lub zawodzeniem muezzina wzywającym na modły do meczetu. Rude koty leniwie towarzyszą kupcom pchającym stragany na kółkach i różnego rodzaju kramy z pamiątkami, spośród których ceramika z Kórnos, koronki z Léfkary, wiklina, wyroby skórzane i miedziane uznawane są za wizytówki Cypru. Szkoda opuszczać tę jakże gościnną i bezpieczną wyspę, gdzie podobno nie zamyka się na klucz domów ani samochodów, a wszyscy pozdrawiają się uprzejmym kalimera.