Trochę mnie nie było, co? Niedawno ukończyłem grę wideo na PC: tytułowe ,,Cyberpunk 2077'', która była najgłośniejszą premierą tegoż roku (nie tylko przez huczną kampanię reklamową, ale również z mniej chwalebnych przyczyn - nie będę wymieniał, gdyż środowisko nerdów jest toksyczne). Wydawcy dorzucili prezent w postaci komiksu, który mógłby być bardziej rozbudowany, natomiast jako wprowadzenie - robi wystarczającą robotę. Na tyle, że odwiedza znajome lokalizacje: na czele z barem w Afterlife, błąkając się po Badlandzie (pustynnych terenach) czy w Japan Town. Nie zdradzając za wiele - komiksowy odpowiednik, to skromny dodatek bez szarżującej fabuły, niczym misja (quest) z gier wideo. Opancerzona krajobrazem dystopii, cybernetycznych gał, fixerów, czyli przemytników informacji. Nic szczególnego dla osób postronnych, ale uzupełnia wiedzę i sprawia, że mogę dłużej przebywać w fikcyjnym mieście Night City, w ulubionych szatach cyberpsycholi z wszczepami zamiast twarzy, a Arasaka (jako ta przeklęta korporacja) zostanie zaatakowana przez bojowników.