Tylko prawda jest ciekawa! – twierdził Józef Mackiewicz i Codzienność. Sierpień–wrzesień 1944 jest tych słów znakomitym potwierdzeniem – powstanie warszawskie widziane oczyma łączniczki. Bez ocen i sądów!
„Dzidzia-Klamerka” patrzy na świat uważnie, z dystansem, czasem nawet autoironią. Ma fotograficzną pamięć i dobre pióro. Bo Teresa Sułowska-Bojarska zdobyła literackie szlify, na długo wcześniej (…), nim zdecydowała się opisać powstańczą młodość.
Jej relacja, choć spisana nie na gorąco, a wiele lat po wojnie, uderza nie tylko detalami, ale przede wszystkim przyśpieszonym, zadyszanym rytmem. Bo w sierpniu i wrześniu 1944 roku dla młodych warszawiaków czas uległ niezwykłej kondensacji. A łączniczka, której oczami oglądamy obronę „Mokotowskich Termopil”, przechodzi przyspieszony kurs życia i człowieczeństwa, w ciągu kilkudziesięciu dni dowiadując się wszystkiego o bohaterstwie i o ludzkiej podłości, o cnocie odwagi i hańbie bestialstwa. „Zdobyła przyjaciół – pisał Tomasz Merta – by zaraz ich utracić i opłakać. Doświadczyła granic ludzkiej wytrzymałości i poświęcenia. Czuła cudowny smak wolności i gorycz powtórnej niewoli”. Relacja ważna nie tylko dlatego że „Dzidzia-Klamerka” była jedyną ocalałą łączniczką mokotowskiego sztabu WSOP, ale przede wszystkim dlatego, że siłą literacką dorównuje Pamiętnikowi… Mirona Białoszewskiego. Wydanie poprawione i rozszerzone o wybór poezji Teresy Sułowskiej-Bojarskiej.
„Dzidzia-Klamerka” patrzy na świat uważnie, z dystansem, czasem nawet autoironią. Ma fotograficzną pamięć i dobre pióro. Bo Teresa Sułowska-Bojarska zdobyła literackie szlify, na długo wcześniej (…), nim zdecydowała się opisać powstańczą młodość.
Jej relacja, choć spisana nie na gorąco, a wiele lat po wojnie, uderza nie tylko detalami, ale przede wszystkim przyśpieszonym, zadyszanym rytmem. Bo w sierpniu i wrześniu 1944 roku dla młodych warszawiaków czas uległ niezwykłej kondensacji. A łączniczka, której oczami oglądamy obronę „Mokotowskich Termopil”, przechodzi przyspieszony kurs życia i człowieczeństwa, w ciągu kilkudziesięciu dni dowiadując się wszystkiego o bohaterstwie i o ludzkiej podłości, o cnocie odwagi i hańbie bestialstwa. „Zdobyła przyjaciół – pisał Tomasz Merta – by zaraz ich utracić i opłakać. Doświadczyła granic ludzkiej wytrzymałości i poświęcenia. Czuła cudowny smak wolności i gorycz powtórnej niewoli”. Relacja ważna nie tylko dlatego że „Dzidzia-Klamerka” była jedyną ocalałą łączniczką mokotowskiego sztabu WSOP, ale przede wszystkim dlatego, że siłą literacką dorównuje Pamiętnikowi… Mirona Białoszewskiego. Wydanie poprawione i rozszerzone o wybór poezji Teresy Sułowskiej-Bojarskiej.