"Gdy Casa de la Guardia calkiem opustoszala, w Epifanii zrobilo sie niepokojaco pusto. Wprawdzie za dnia krecilo sie po rancho troje pracownikow - pokojowka, don Adolfo (ow bardzo stary ogrodnik) i szesnastoletni Ricardo, podreczny Susany - ale noca Mrozkowie zostawali sami. To nie bylo bezpieczne w kraju, w ktorym ludzkie zycie wciaz gwaltownie tanialo, a rozboj stawal sie zawodem masy bezrobotnych".