Moje pierwsze spotkanie z autorką wypadło dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo szczerze - nie miałam dużych oczekiwań. Trochę spodziewałam się, że będzie to schematyczna powieść o szukaniu siebie,
ale autorka zaskoczyła ciekawymi wątkami.
Laura jest dziennikarką śledczą i właśnie wyrusza na Mazury, żeby rozwiązać kryminalną zagadkę z przeszłości. Trafia do hermetycznej miejscowości, gdzie musi wkupić się w łaski lokalnej społeczności, która nie za bardzo chce współpracować przy rozwiązaniu tej tajemnicy.
Od razu zaznaczę, to bardziej obyczajówka niż thriller, i raczej osoby lubiące się w tych drugich, mogą czuć niedosyt. Ale dla fanów obyczajówek, jest to dodatkowy "smaczek".
Nie jest to historia o miłości, a raczej o odpuszczaniu sobie. Cała powieść jest naszpikowana trudnymi tematami, od głownej bohaterki która walczy i próbuje zmienić swoje życie, aż po poboczne postacie, które też radzą sobie z codziennością na swój sposób. Klimat małej wioski, błyskawicznych przyjaźni, niespodziewanej miłości, jednak tutaj nie nie mdliło od słodyczy - to na plus.
Książka podobała mi się, jednak nie jest to historia buzująca dużymi emocjami. Nie było wzruszeń, ale całość prezentowała się bardzo dobrze.