Przeczytane
2017
Trup się ściele
Potknęłam się niemal na pierwszej stronie. I uwierzcie, aż zajrzałam na BBN, bo przecież mogłam się pomylić i cykl Garwood wcale nie jest o Buchananach, ale o Buchmanach.
Kim, na Boga, są Buchmanowie? Buchmanowie o których z takim przejęciem opowiada tłumacz? Zwariowałam ja czy tłumacz?
Ale wracając do tematu. Rozpoczęłam znajomość z cyklem Garwood tutaj, w tym miejscu i od tej samej osoby, dzięki której kończę cykl. Jednakże to, co sama wyczytałam między częścią trzecią a ostatnią, to była moja własna inicjatywa. Której przyznaję się bez bicia, nie żałuję.
Wiele niepochlebnych słów padło na temat ostatniej części. Pozwalam sobie mieć lekko inne zdanie w tym temacie. Wcale nie zamierzam twierdzić, że Ciarki to wyjątkowa książka, niepowtarzalna i niezapomniana. Nie. Moim zdaniem taka nie jest.
A jaka jest?
W całym cyklu bywały lepsze i gorsze części. Niektóre pamiętam, inne tylko z tytułu, a może nawet i z tego nie, ale ogólnie wydaje mi się, że akurat ta książka wpisuje się w średni poziom cyklu. Podobnie jak inne oparta jest na pewnym schemacie, który albo się kupi, albo będzie się na niego narzekać. Gdybym narzekała, to skończyłabym dużo wcześniej.
Nie zrobiłam tego, co oznacza, że lubię bohaterów Garwood. Uwielbiam silną rodzinę Buchananów, stającą zawsze po właściwej stronie, ich poczucie odpowiedzialności, sprawiedliwości. Honor i poświęcenie, prawość i miłość. Widać ich przyjaciele mają bardzo podobnie.
Ciarki nie powalają oryginalnością, ale...