Książka pt. "Cap nie koza, czyli zrób ze mną, co chcesz", autorstwa Iwony Kolasińskiej i Jolanty Pieczki, to wywiad-rzeka z prof. dr. hab. n. med. Pawłem Lampe, przedstawicielem śląskiej szkoły chirurgicznej, twórcą jednego z najlepszych w Europie ośrodków chirurgii trzustki, przełyku i żołądka.
Profesor mówi o pokorze wobec biologii i nieuchronności śmierci. Książka jest refleksją nad przyszłością medycyny akademickiej w Polsce i zmianami w systemie służby zdrowia. - Tak to u nas dziwnie bywa, że trudna i "wielka" medycyna jest źle wynagradzana i przynosi straty. Powinna być zasada, że jakaś część pieniędzy za wykonanie operacji, wynikająca z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, trafia do zespołu operacyjnego. Dopiero resztę dzieli się na administrację, przeznacza na strzyżenie trawników wokół szpitala, ochronę itd. - mówi profesor i uzasadnia konieczność wprowadzenia poziomów referencyjnych na wzór ośrodków zachodnich.
Jaki jest profesor Lampe? To człowiek z pasją życia - wiecznie zaangażowany, dociekający prawdy, wciąż stawiający przed sobą nowe zadania. W dziedzinie chirurgii ciągle przekracza cienką linię, która odróżnia rzemieślnika od chirurga z fantazją. Prywatnie to zdobywca Monte Rose w Alpach Pienińskich, Tubkal, najwyższej góry północnej Afryki i wielu innych.
Umiłowanie natury spowodowało, że wytropił chałupę na Magurze, powyżej Rycerki Górnej, która stała się przytulnym uroczyskiem. Najważniejsza dla niego jest jednak rodzina. To chirurg-artysta - twierdzi żona - lubi barwnie opowiadać zabawne historyjki, dowcipy góralskie, śpiewać kolędy w czasie świąt i świetnie się bawić.
Profesor jest szybkim i odważnym chirurgiem. Pewne choroby można zoperować, innych nie. Ale znamy swoiste credo profesora, że to, czy guz jest resekcyjny zależy nie od jego wielkości tylko od temperamentu chirurga - mówią podwładni. - To uroczy mężczyzna o wielkim sercu, w którym jest miejsce dla rodziny, przyjaciół, koleżanek, kolegów i pacjentów - dodają przyjaciele.
Profesor mówi o pokorze wobec biologii i nieuchronności śmierci. Książka jest refleksją nad przyszłością medycyny akademickiej w Polsce i zmianami w systemie służby zdrowia. - Tak to u nas dziwnie bywa, że trudna i "wielka" medycyna jest źle wynagradzana i przynosi straty. Powinna być zasada, że jakaś część pieniędzy za wykonanie operacji, wynikająca z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, trafia do zespołu operacyjnego. Dopiero resztę dzieli się na administrację, przeznacza na strzyżenie trawników wokół szpitala, ochronę itd. - mówi profesor i uzasadnia konieczność wprowadzenia poziomów referencyjnych na wzór ośrodków zachodnich.
Jaki jest profesor Lampe? To człowiek z pasją życia - wiecznie zaangażowany, dociekający prawdy, wciąż stawiający przed sobą nowe zadania. W dziedzinie chirurgii ciągle przekracza cienką linię, która odróżnia rzemieślnika od chirurga z fantazją. Prywatnie to zdobywca Monte Rose w Alpach Pienińskich, Tubkal, najwyższej góry północnej Afryki i wielu innych.
Umiłowanie natury spowodowało, że wytropił chałupę na Magurze, powyżej Rycerki Górnej, która stała się przytulnym uroczyskiem. Najważniejsza dla niego jest jednak rodzina. To chirurg-artysta - twierdzi żona - lubi barwnie opowiadać zabawne historyjki, dowcipy góralskie, śpiewać kolędy w czasie świąt i świetnie się bawić.
Profesor jest szybkim i odważnym chirurgiem. Pewne choroby można zoperować, innych nie. Ale znamy swoiste credo profesora, że to, czy guz jest resekcyjny zależy nie od jego wielkości tylko od temperamentu chirurga - mówią podwładni. - To uroczy mężczyzna o wielkim sercu, w którym jest miejsce dla rodziny, przyjaciół, koleżanek, kolegów i pacjentów - dodają przyjaciele.