Jedno z najbardziej przerażających wspomnień z piekła. Leon Weliczker już w obozie (oczywiście w tajemnicy) spisywał swoją relację. Był zatrudniony w brygadzie śmierci w ramach akcji Sonderkommando 1005. Weliczker i inni zajmowali się wykopywaniem ofiar nazistowskich zbrodni i paleniem zwłok. Po ucieczce z obozu już w ukryciu zaczął porządkować swoje zapiski. Autor przebywał w Obozie Janowskim. W brygadzie śmierci był od 15 czerwca do 20 listopada 1943 roku, do dnia ucieczki. Następnie ukrywał się do 27 lipca 1944 roku do momentu wkroczenia Armii Czerwonej do Lwowa.
Sonderkommando było specjalnym miejscem, jednym z najgorszych. Jakim cudem Ci ludzie się nie załamywali? Nie mam pojęcia. Nawet wyobrażenie sobie rzeczy i sytuacji, których Leon Weliczker doświadczył wydaje się po prostu niemożliwe.
Książka liczy 232 strony, ma bardzo wymowną okładkę. Na końcu znajduje się seria zdjęć związanych z obozem. Bardzo ważne wspomnienia. Lektura obowiązkowa dla osób zainteresowanych tematyką Holokaustu.