Będę to powtarzać do złudzenia, ale ponownie chce, aby wybrzmiało to, że Tracy Crosswhite jest moją ulubioną policjantką. Z przyjemnością sięgam po kolejne tomy pana Roberta i rozkoszuje się fabułą.
Pewnego dnia po skończonej grze w kosza, na drodze zostaje śmiertelnie potrącony dwunastoletni chłopiec. Tracy dość szybko łapie sprawcę. Jednak sytuacja komplikuje się, kiedy podejrzanym okazuje się pracownik bazy wojskowej, a śledztwem zajmuje się armia. Zanim dochodzi do procesu ginie jeden z kluczowych dowodów. Tracy wie, że nie może odpuścić sobie tej sprawy, tym bardziej że obiecała rodzinie chłopca walkę o sprawiedliwość.
Brudna sprawa to piąty tom przygód Tracy Crosswhite. Podświadomie czułam, że w końcu dojdzie do kryzysu w naszej relacji. Cieszę się, że nastąpiło to dopiero teraz, z drugiej strony jestem trochę czytelniczo zraniona, bo po raz pierwszy fabuła nie wywołała we mnie tego WOW, które zawsze czułam podczas czytania wcześniejszych tomów. Cieszę się, że tym razem Tracy nie grała pierwszych skrzypiec i dano szansę na rozwinięcie wątków innych bohaterów, m.in. Delowi, który również jest ciekawą postacią. Jednak przyzwyczajona do tego, że ten cykl opiera się na charakternej, wyrazistej, dobrze napisanej żeńskiej postaci, nie potrafię się przyzwyczaić do zaistniałej sytuacji i czuję niedosyt. Walczę ze sobą, jeżeli chodzi o końcową ocenę, ale ostatecznie muszę dać 9/10, bo 10 byłaby nie fair wobec wcześniejszych tomów z serii.
PS. Tracy cieszę się twoim szczęściem.