Już w progu Zelman odwrócił się i jeszcze raz obrzucił wzrokiem pokój, w którym rozegrały się wydarzenia owej nocy. Na stole stał magnetofon. W butelce z koniakiem została jedynie resztka płynu.
Na podłodze, tuż przy fotelu, leżał przykurzony, kiedyś żółty abażur, za nim - przewrócona lampa. W metalowej oprawce pozostał po żarówce tylko sterczący, ułamany kikut. Reszta szkła rozprysnęła się wokoło. Tam, gdzie rąbek wyszarzałego dywanu graniczył z podłogą, leżała Urszula z dłonią opartą o zardzewiały kaloryfer.
Urszula... - pomyślał Zelman i poczuł skurcz serca, identycznie jak wtedy, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy.