Kto powiedział, że będąc po 40 nie wolno albo nie przystoi czytać książek dla dzieci i młodzieży? Macie szczęście, bo jak tylko kogoś takiego spotkam, to kapcie po głowie (żarcik) Na poważnie za moich dziecięcych lat, czyli po 82 roku nie było takich książek, a jak były to za granicą trudno dostępne, więc moje serce skacze z radości, widząc, że moja córką ma ich od groma. Nieraz podkreślałam, że pierwsze wydawnictwo, jakie pokochałam, ale jakie polubiła moja Hela to wydawnictwo Dwukropek, które w swojej ofercie ma 100% fantastycznych książek dla dzieci i młodzieży, ale nie oszukujmy się przedział wiekowy to tylko liczba. Każda książka idealnie sprawdzi się jako przewodnik dla młodych kobietek tutaj mam na myśli tytuł „Czerwone chustki” które poruszają temat pierwszej miesiączki oraz przewodnik dla młodych chłopców, którzy poszukują niezłej przygody i mowa tutaj np. o „Przygodowcy. Przeklęty zamek” to tylko kropla w morzu oferty, jakie oferuje wydawnictwo.
Wracajmy do dzisiejszej recenzji, a mowa o książce „Britfield. Utracona korona” tom 1, która spowodowała, że zarwałam noc, nie orientując się, że dziecko dawno zasnęło, a ja z ogromnej chęci poznania zakończenia skończyłam po 24:00. Całe szczęście, że miałam drugi tom, bo bym niewytrzymała. Według wydawnictwa przedział wiekowy to 8-12 lat, ale wracając do początku to tylko liczby i uważam, że nawet dorośli znajdą coś dla siebie. Książka idealna jako prezent dla młodych pasjonatów przygód. Co mnie na...