Chyba każdy z nas ma takie miejsce i czas, do których wraca w myślach, gdy jest mu źle, smutno, gdy czuje się przytłoczony ciężarem mijających lat. O ile czasem tym najczęściej są chwile dzieciństwa, to miejsce zależy od indywidualnej historii człowieka.
Arkadią Waldemara Kontewicza jest Braniewo. Miejscowość niegdyś zwana Brunsbergiem, leżąca 10 kilometrów od znanego powszechnie Fromborka, zasiedlana była po 1945 roku przez ludzi przybyłych ze Wschodu. Kontewicz opisuje swój kościół parafialny, pełniący wcześniej funkcję świątyni ewangelickiej, relacje między mieszkańcami, miasto, które budziło się do życia po zniszczeniach dokonanych przez Armię Czerwoną. Na tle historycznym przepięknie sytuują się obserwacje mężczyzny, który wówczas na Braniewo spoglądał oczyma chłopca chłonącego znany sobie świat z upodobaniem, a dziś - z nostalgią do niego powraca. Jeden z wielu poetyckich opisów, które zapadają w pamięć i serce:
Głęboko w puszczy dziadek wypatrzył odpowiednią choinkę. Długo przyglądał się kształtom drzewka, tak jakby chodziło o suknię dla panny młodej. Jeszcze dłużej patrzył na kolor igieł, pocierał o poły płaszcza gałęzią, wydymał nozdrza, by móc ocenić zapach żywicy i mierzył długość choinkowej szyi, na której przecież miał być zatknięty pruski szpic z abażurowym okienkiem. Siekiera poszła w ruch. Dwa szybkie cięcia i ofiara leżała na białym śnieżnym puchu. Coś pękło we mnie, kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem okaleczone jestestwo puszczy. [s. 29]
Miasta na Warmii mają swój specyficzny klimat. Rozłamane historią budzą silne emocje. I choć dopuszczam myśl o tym, że nie każdy musi tęsknić na warmińskim krajobrazem, tak jak Waldemar Kontewicz wspomina Braniewo, ja wspominam (tylko brak mi umiejętności, by pisać o tym tak pięknie jak Autor) inną niewielką miejscowość na Warmii. A Wy gdzie macie swoją arkadyjska krainę?