Od lat uwielbiam Bossa. Za wszystko. Za muzę, za prawdziwość, za pazur w głosie, za gitarę, za emocje i za to, że chciał się wyprowadzić z Ameryki na wypadek ponownego zwycięstwa Trumpa. Jest kwintesencją amerykańskiej prowincji. To on śpiewał na inauguracji Bidena, stojąc u stóp Lincolna, w National Mall. Chłopak z małego miasteczka, włosko-irlan... Recenzja książki Born to Run