Kto pogrzebał klasyczną ekonomię? Alchemia ekonomii, czyli jak biedni stają się bogaczami Kto stracił, a kto zyskał na przemianach gospodarczych ostatnich lat? Dlaczego inflacja i PKB niewiele mówią o naszej prawdziwej sytuacji materialnej? Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo? Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata. W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś: Dlaczego dobrowolnie poddajemy się władzy szefów korporacji, zamiast sprzedawać klientom własne produkty i usługi? Dlaczego żyjemy na kredyt -- skąd bierze się fenomen bankowości i instytucji pożyczkowych? Jakie były mocne i słabe strony poprzednich teorii ekonomicznych (od średniowiecznych alchemików do gospodarki Reagana)? Co tak naprawdę zmieniły w naszym życiu komputery i internet? Czy w gospodarczym łańcuchu pokarmowym najwięcej zarabiają ci, którzy są najbliżej końcowego odbiorcy? Ile naprawdę kosztuje nas zakładanie firmy?