"Blankets" jest wielkim komiksem. Bynajmniej nie dlatego, że ma niemal 600 stron i waży ponad kilogram. Jest wielki, bo Craig Thompson rewelacyjnie opowiedział historię swojego dzieciństwa, swojej pierwszej miłości i swojej wiary. Opowiedział oczywiście nie wszystko i specyficznie, ale za to jak!
To komiks niezwykle precyzyjnie pomyślany, subtelnie opowiedziany, poruszający. Pozostaje po przeczytaniu, niczym historia z własnego dzieciństwa, z własnego życia, bo tak ludzka, że chce się ją przywłaszczyć, przeżyć samemu.
"Blankets" narracyjnie i rysunkowo płynie, czytelnik razem z nim. Trwają rozmowy, spotkania, wspólne chwile, rodzinne przypadki, pocałunki, spacer po śniegu, sztorm wokół łóżka... Świetne kadrowanie, bardzo sprawna, delikatna choć często gruba kreska. W tym komiksie jest życie, utrwalone ulotne chwile płyną prowadzone finezyjnie i kiedy nagle wszystko się kończy, chcemy więcej. Thompson potrafi pokazać życie tak, że jesteśmy w stanie świetnie się w nie wczuć, poznać, zatęsknić.
To komiks niezwykle precyzyjnie pomyślany, subtelnie opowiedziany, poruszający. Pozostaje po przeczytaniu, niczym historia z własnego dzieciństwa, z własnego życia, bo tak ludzka, że chce się ją przywłaszczyć, przeżyć samemu.
"Blankets" narracyjnie i rysunkowo płynie, czytelnik razem z nim. Trwają rozmowy, spotkania, wspólne chwile, rodzinne przypadki, pocałunki, spacer po śniegu, sztorm wokół łóżka... Świetne kadrowanie, bardzo sprawna, delikatna choć często gruba kreska. W tym komiksie jest życie, utrwalone ulotne chwile płyną prowadzone finezyjnie i kiedy nagle wszystko się kończy, chcemy więcej. Thompson potrafi pokazać życie tak, że jesteśmy w stanie świetnie się w nie wczuć, poznać, zatęsknić.