Grubas wrzasnął i upadł na podłogę. Wybałuszył na Bazyliszka przerażone oczy, złapał się za głowę, a później podskoczył jak sprężyna i popędził po schodach. przez piwniczne okienko dobiegł z rynku jego wrzask. - Oj, oj ratunku! Ludzie, moja głowa! Bazyliszek chciał mnie zamordować! Ten potwór jest niebezpieczny. On zabija wzrokiem! Zdjął ciemne okulary i jak na mnie spojrzał, to aż mi świeczki w oczach stanęły! Gwar wzburzonego tłumu zagłuszył ten lament. Walenty wystawił głowę zza drzwi, uśmiechając się złośliwie. - Słyszysz? Dostał deseczką w przedziałek i od razu nabrał szacunku.