Ilość błędów, jaką popełnili autorzy jest niewybaczalna. Każdy, kto docenia Batmana jako detektywa, a nie gadżeciarza z XXI wieku - będzie zawiedziony, jakim kretynem jest w dwuczęściowej sadze o Hushu. Urąga inteligencji zarówno czytelnika, jak i samego bohatera kreskówek od Bruce'a Timm z lat 90. XX wieku. Twórcy myślą, że jak spakują dziesiątkę antagonistów, to nie skapniemy się, że robią człowieka w wała. A tu się nie dałem, cwaniaczki! Wiecie, denerwuje mnie, jak ktoś oszukuje czytelnika, fanów postaci, robi sobie przysłowiowe ,,jaja'' z Mrocznego Rycerza, który potrafi uruchomić makówkę i zrozumieć, że jest bardziej przebiegły od klaunów z Arkham. Ale nie - twórcy wolą sobie polatać po mieście, obnażając głupotę scenariusza w bitwach dla nagrzanych chłopców, dla których jedynym celem, by oglądać Batmana - jest pokazywanie, jak bije się z tępymi osiłkami, a Hush ściemnia, że jest elokwentny i diablo tajemniczy. Jego tajemnica to zwykła blaga i kłamstwo. Cztery gwiazdki za to, że lubię tę postać i rysunki ma całkiem przyzwoite, ale cała reszta nadaje się na recykling i głęboką zadumę nad uniwersum, dokąd panowie z DC zmierzają.