Z kolei nastąpił ważny ceremoniał przenoszenia zawartości kieszeni brązowego garnituru do kieszeni popielatego. Traktował owe przedmioty z największą powagą. Drobiazgi posiadały dla pana Babbitta tę samą odwieczną wartość, co baseball lub Stronnictwo Republikańskie. W skład drobiazgów wchodziły: złote pióro i srebrny ołówek (do którego zawsze brakowało zapasowych grafitów). Te należały do prawej górnej kieszeni. Bez tych drobiazgów miałby uczucie, że jest nagi. Przy łańcuszku od zegarka wisiał złoty scyzoryk i srebrny nożyk do cygar oraz siedem kluczy (przeznaczenia dwu z nich od dawna zapomniał) i czasami duży zegarek. Na łańcuszku wisiał jeszcze szeroki, żółtawy ząb łosia — odznaka członka Bractwa Łosi. Najważniejszy jednak był notes o luźnych kartkach, ów ważny i modny notes, zawierający adresy ludzi, o istnieniu których dawno zapomniał, przestarzałe memoranda, o przekazach pocztowych, które doręczono mu przed kilkoma miesiącami, znaczki, na których nie było już kleju, fragmenty wierszy T. Cholmondeleya Frinka i wycinki z gazet — źródło, z którego Babbitt czerpał swoje poglądy i „wielozgłoskowe" wyrazy, notatki o tym, żeby zrobić to, czego zrobić nigdy nie miał zamiaru.