Co tak naprawdę było prawdziwe?
Po operacji mózgu Bruno wraca do normalnego życia, jednak z pewnym uszczerbkiem…zmaga się z uporczywą bezsennością. Noce stają się długie, ale wcale nie nudne i pełne niespodzianek. Od totalnego załamania i bezsilności ratuje go tajemniczy klub w starej kamienicy, do którego nie ma wstępu każdy, a osoby, które jak on nie mogą spać. Stare i nowe twarze przewijają się w nim. Po czasie Bruno przyzwyczaja się do nowej rzeczywistości i wtedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Zacznę od tego, że to niesamowicie ciekawy zamysł na książkę. Bardzo ubolewam, że pierwsza część czasem mnie nudziła, ale kiedy zaczęłam drugą to z otwartymi oczami przekładałam kartki i myślę, że ten plot twist zupełnie wynagrodził mi brak większej akcji wcześniej.
Mamy również wątek romantyczny z tajemniczą M., ale w specyficznej formie. Bohater, gdy opisuje swoją wybrankę to zwraca się, jakby to był czytelnik (może forma listu?). Bardzo oryginalny i ciekawy pomysł, ale chyba nie jestem największą fanką. Bohaterowie są dobrze wykreowani. Bruno sam nie wie ile w tym wszystkim co się wydarzyło, stało się naprawdę. Autorka świetnie przeplata rzeczywistość ze snem, a końcówka nie dość, że niesamowicie szokuje, to sprawia, że chce się więcej.
Historia ma miejsce w Bielsku Białej, które jest dość blisko mnie i jednak mam jakiś sentyment do tego miasta, więc autorka już na początku tym zaplusowała.
Książka zahacza o temat AI i myślę,...