Wszystko co dobre, kiedyś się kończy! I na serię o Arystokratce też nadeszła pora. Zbliża się pierwsza rocznica gdy rodzina Kostków objęła we władanie zamek w Kostce. Rok szalony, pełen absurdalnych zdarzeń i zaskakujących zwrotów akcji. Wydaje się, że nic już nas nie może zaskoczyć bo tam wydarzyło się już prawie wszystko. Jednak zanim nastąpi upragniony finał i poznamy odpowiedź na to kogo wybierze Maria, zamek Kostka będzie świętował zamknięcie sezonu oraz opanuje go miłosne szaleństwo. Pan Spock i Józef (tak, nawet Józef) staną się obiektami westchnień.
Trochę szkoda żegnać mi się z szalonymi mieszkańcami Kostki. Rozśmieszali mnie do łez a czasami wywoływani ciary zażenowania. Absurdalność ich zachowań, czarny humor, groteska i totalny miszmasz sprawiały, że nie dało się przejść obojętnie. Cała gama totalnie odjechanych postaci, które się uwielbiało od pierwszej strony. I tak ostatnia część najlepiej to podkreśla i pokazuje, że ta dysfunkcyjna zbieranina jednak ma wiele wspólnego i tworzy nieprzewidywalny ale bardzo zgrany zespół. Jest tutaj jak zawsze zabawnie ale też trochę nostalgicznie. Przychodzi moment podsumować i chyba największym minusem jest zakończenie, które jest bardzo nijakie. Jak na wszystko co wydarzyło się po drodze to tam zupełnie brakło pomysłu i energii. Więc żegnamy się Kostką byle jak i mamy nadzieję, że zamek nadal gdzieś tam stoi i nie został rozniesiony w drobny pył przez stada muflonów.