Z okładki: Część pierwsza. Młyn. 8 lipca 1944. Rwie się wszystko. Zielone światło: GO! Poszli. Jeden za drugin, garbaci, objuczeni w sekundowych odstępach. Konrad skraca momnenty wahań, wali pięścią w kark. Go! GO! GO! Już jestem przy drzwiach, świst wiatru. go! smugi spadochronów, białe czasze, prawa dłoń ciąży niezmiernie, popuszczam linkę kitbagu, jak nauczałem żołnierzy, dłoń mam spoconą, mdły uścisk, linka wysmyka się i parzy, piekący ból, ściskam, z lękiem patrzę w dół. Jeżeli się urwie to ścierwo... pode mną nie ma nikogo, kitbag spada szybciej, targa w kostce, i niemal w tej samej chwili rozwinięty spadochron podrywa mnie w górę.