Przyznam się, że do recenzowania niniejszej książeczki podszedłem nieco jak pies do jeża, kręcąc nosem co niemiara. Trochę to paradoksalne podejście -jako że Stabelforda bardzo lubię- wynikło z tego że autora znałem dotychczas jedynie z jego książek z nurtu SF (np. znakomite „Gry wojenne”). A tu proszę: ni mniej, ni więcej, tylko horror.... Recenzja książki Anioł cierpienia