Książka balansuje na granicy pamiętnika i reportażu z doświadczeń w innym kraju. To zbiór historii i własnych przemyśleń autorki oraz jej rodziny. Ta pozycja czytelnicza nie porwała mnie i nawet nie jestem w stanie doczytać ostatnich kilku stron do końca...
Sara Zaske była przez kilka lat emigrantką z USA w Niemczech. Opowiada o swich doświadczeniach i porównuje je do tego, co jest naturalne w Stanach Zjednoczonych. Wywody oscylują wokół dzieci, sposobu ich wychowania, a także edukacji, także tej wczesnoszkolnej.
Osobiście uważam, że to zbyt subiektywna książka, aby móc wyrobić sobie własne zdanie co do poruszanych tu kwestii. Autorka ma dwoje dzieci, poznała zaledwie kilka placówek w Niemczech i na tej podstawie podsumowuje cały system szkolnictwa i opieki w tym kraju. To znaczy - nie cały - bo w pewnym momencie wraca do USA i przenosi dieciaki do innej podstawówki.
To, co pozwala mi dać ocenę na 4 (a nie niżej), to moje przemyślenia po tej książce na temat dawania wolności i pozwalania na samodzielność dzieci. Z jednej strony nie da się ukryć, jak bardzo zafascynowana jest Pani Sara tym, że może pozwolić sobie i dzieciom na odrobinę swobody. Z drugiej mi, jako mamie przedszkolaków, dało do myślenia, że przełomy w podejściu do ich bezpieczeństwa i ochrony muszą się pojawiać, choćby w niewielkim zakresie.
Oprócz wspomnianyc przemyśleń i subiektywnemu porównaniu wychowania dzieci w obu krajach nie wyniosłam z tej książki nic. Nie poleca...