Warto przeczytać ten głośny manifest kobiecej natury. Oto ona - Pandora i jej puszka po brzegi wypełniona złem, pożądaniem, niezdecydowaniem, gwałtownością.
Erica Jong pisze bez ogródek, za to z humorem i odrobiną pikanterii, wyzbywając się wstydu pokazuje jednocześnie twarz kobiety obdarzonej ogromnym intelektem, nieustraszonej, błyskotliwej, jej słowa chwyta się w mig. Tak naprawdę mam poczucie, że bohaterka nie do końca wiedziała czego od życia oczekuje, jej niezdecydowanie przybrało iście szaloną formę. Skłaniając się ku małżeństwie i trwaniu w nim instynkt wciąż popychał ją ku przygodom. Autorka kokieteryjnie puszcza do czytelnika oko serwując nam nie tylko mnóstwo scen seksu, ale przy okazji sporo psychoanalizy, która momentami brzmiała mdło, nudnie. Jest w tej książce kilka naprawdę dobrych fragmentów, przy których zatrzymałam się na dłużej. Dyskutowałabym nad nazwaniem tej powieści manifestem feministycznym, bo dla mnie jest ona bardziej zapisem kobiecych pragnień. Wyzwolona seksualność uwidacznia się poprzez wulgarny język, który akurat mi nie przeszkadzał, ale momentami brzmiał aż nazbyt topornie. Kupuję taką Ericę Jong w całości. Już sobie wyobrażam jaką furorę zrobiła ta powieść w latach 70.