To właśnie fakty tworzą napięcie, sprawiają, że się zatrzymuję przy każdej scenie. Fakty, a więc rzeczywistość. Ta zaś nie jest łatwa do opisania – „Smålandsposten”. Rok 1968 jest jednym z najbardziej legendarnych w całym XX wieku. Protesty przeciwko wojnie w Wietnamie ‒ w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej ‒ doprowadziły do powstania lewicowej fali, która odcisnęła piętno na polityce i kulturze. Młody Eric Letang, świeżo upieczony prawnik, za wszelką cenę chce uczestniczyć w wydarzeniach politycznych. Jako młody notariusz w cieszącej się złą sławą kancelarii adwokackiej Henninga Sjöstranda raz za razem musi się przekonywać, że prawo można wykorzystywać zarówno w dobrym, jak i w złym celu. Pierwsze duże zadanie wiedzie go do Europy tego gorącego lata, kiedy na ulicach Paryża roi się od czerwonych flag, a w Pradze socjalizm z ludzką twarzą kończy się klęską. Fala radykalnej lewicy doprowadzi do kolejnego rozłamu w rodzinie Lauritzenów. Narasta konflikt między młodszym synem, który uważa, że należy się buntować, a starszym, utrzymującym, że prawo własności jest ważniejsze niż wszystko inne.