Głównym bohaterem jest Colin Singleton – cudowny dzieciak, uwielbiający anagramy i języki obce (zna ich aż 11!). Gustuje tylko i wyłącznie w dziewczynach imieniem Katherine i za każdym razem zostaje porzucony. Po tym, jak po raz dziewiętnasty zostawia go kolejna Katherine, jest wprost zrozpaczony. Jego najlepszy przyjaciel, Hassan, zabiera go więc w podróż po Ameryce. I tu zaczyna się pełna metafor opowieść o genialnym dziecku, „Teoremacie o zasadzie przewidywalności Katherine” i poszukiwaniu siebie.
Od początku zafascynował mnie pomysł. To bardzo oryginalne żeby mieć dziewiętnaście dziewczyn wyłącznie o imieniu Katherine. Jak tak młoda osoba mogła mieć tyle dziewczyn i to w dodatku o tym samym imieniu? Skąd wziąć tyle Katherine? To wydaje mi się nierealne, ale na pewno intrygujące. Doszedł do tego wątek cudownego dziecka, który od zawsze jest przeze mnie mile widziany w powieściach. Lubię czytać o genialnych i wyjątkowo pracowitych osobach. Zawsze motywuje mnie to do pracy. Razem te dwa wątki stworzyły niezwykłe pole do popisu. Niestety moim zdaniem niewykorzystane.
Książka pomimo niewielkiej objętości ciągnęła mi się niesamowicie. Nie polubiłam bohaterów, nie spodobała mi się sama historia, która zdawała się do niczego nie dążyć. Wszystko co znajdziemy w tej powieści wydaje się strasznie groteskowe, wyolbrzymione i naiwne, a do tego okraszone masą bezsensownych wykresów, paraboli i anagramów.
19 razy Katherine okazało się naprawdę słabą książką, chociaż bar...