Srogie rozczarowanie po latach - przeciętny kryminał, przeciętny serial proceduralny, o wątpliwych komentarzach społecznych. Bałem się powtórki, bo dziesięć lat temu utknąłem na trzecim albo czwartym tomie. Obawy były słuszne. Wokół serii narosło sporo mitów, że ,,wznosi'' komiks na wyższy poziom, że ma więcej do powiedzenia niż bohaterowie Marvela, że nie jest infantylny czy potulny. I co się okazało? Że to bzdura do kwadratu. Hipsterski, ziomalski styl personalny mi nie służy. Przestałem się jarać ulicznymi interesami czy sensacyjnymi dywagacjami o słusznej zemście. Po latach wychodzą słabości i słabostki fabuły: charakteryzacja postaci to popis telewizyjny na wzór tanich seriali i paradokumentów. Więzienne klimaty, miejska gwara i złote łańcuchy na szyjach: totalnie dalekie od osobistych preferencji. Nie wiem czemu ,,100 naboi'' figuruje na listach najlepszych komiksów wszech czasów - natomiast nie dam się nabić w butelkę. Proste zwroty akcji (czasami Tarantino dla ubogich), bycie ,,cool'' w każdej scenie czy tematyce to jakaś poza, której nie potrafię przyklasnąć. Bohaterowie zupełnie poza osobistymi zainteresowaniami: jacyś tacy gniewni, pełni pogardy i ukrytej niechęci do ludzi. Lubię antybohaterów, ale to muszą być romantyczni buntownicy albo serdeczni filozofowie, a nie jacyś wariaci, którzy godzą się występować w monodramie dostając pistolet do ręki i masz: postrzelaj sobie, wyżyj się, bo zasługujesz na to, aby im się odwdzięczyć, że cię skrzywdzili. Ech - dam ...