Aborcjoniści zaatakowali orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w obronie prawa do rodzenia się niepełnosprawnych dzieci zaraz po jego ogłoszeniu, w czwartek 22 października. Władza natomiast zamilkła. Przywódcy państwa znikli nawet z „Wiadomości" TVP (...)
Kto dał hasło do ataków na kościoły i aborcyjnych rozruchów jesienią RP 2020? Dlaczego reakcja władz była tak bierna? O co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu? Odpowiedź na te pytania, a także opowieść o tym, jak opozycja i liberalne media zalegalizowały autentyczną mowę nienawiści i przebiły wyobrażalny pułap cynizmu – stanowi treść „100 godzin samotności".
Trudno o książkę bardziej przenikliwą, roztropną i odważną, niż „100 godzin samotności" Marka Jurka. Widać w niej nie tylko sprawne pióro wytrawnego publicysty, ale, co być może jeszcze bardziej cenne, dojrzałość i, nie waham użyć nieco już staroświeckiego określenia, mądrość człowieka, który poznał politykę tak polską jak europejską od podszewki. To jednak nie jest książka polityczna, chyba, że przez politykę rozumieć nie jak to jest dzisiaj układ gier, intryg i interesów, ale troskę o dobro wspólne. Przede wszystkim są to rozważania o stanie ducha chrześcijańskiego. Gorzkie, często pełne goryczy, ale bez rozpaczy. Można tam znaleźć prawdziwe perły, jak ta, gdy Marek Jurek, porównując zaangażowanie lewicowych polityków we wspieranie rewolucji i postawę prawicowych pisze o tych drugich, że „cywilizacja chrześcijańska dla liderów >>centroprawicy<< to jedynie gasnący nastrój ich wyborców." Nic dodać, nic ująć. Kto chce zrozumieć obecny triumf rewolucyjnej woli musi „100 godzin samotności" przeczytać. Więcej. Kto chce szukać lekarstwa na ten triumf też musi po tę książkę sięgnąć. Lektura prawdziwie obowiązkowa.