Catalinka się urlopuje, miało jej nie być tydzień, ale straciłam poczucie czasu i nie wiem ile dni minęło. A Black nie wiem gdzie się podziewa, ale pisała, że będzie w środę :)
Do pocztówek też mam jakiś sentyment, ale już chyba nie taki. Zresztą nie wiem, dlaczego, ale zawsze kojarzy mi się, że one bardzo długo idą i przez to wszystko psują.Takie dziwne stereotypy.
@Mery111 - nie ;c byłam mała, nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje. Pisałam do całej rodziny kilka razy w tygodniu. A że rodzinę mam dość sporą i w dodatku chyba w każdej części kraju, to pocztówek było dużo.
A ja już myślałam, że wiesz, taki zaawansowany, z osobami nawet z zagranicy... Przyznam, że kiedyś się nad tym zastanawiałam, ale doszłam do wniosku, że to chyba za dużo czasu, i co tu ukrywać, trochę się obawiałam...
Szczególnie jak do tej poczty trochę się ma. Ale przyznam, że ja i bez pocztówek prawie cały czas tam latam wysyłając książki w ramach wymianki czy prezentów. I straaasznie tego nie lubię;)
Witam, Witam! Przywołałyście mnie myślami. Aż mi się łza w oku zakręciła, poważnie! Przychodzę z dobrymi i złymi wieściami. Zła jest taka, że czuję się jeszcze kiepsko. A dobra? Lepiej niż wczoraj. ;)
Jeżeli chodzi o postcrossing, to moje dwie znajome wysyłają kartki. Sporo już nazbierały. Ja wysłałam dwie, ale ponoć zaginęły i się zraziłam...
Ja tam wysłałam jeden raz paczkę. A tak to listy co jakiś czas. I owszem, listonosz do mnie też wita, choć częściej jest to kurier zatrudniony przez wydawnictwa. Hmmm...
Trzymam, trzymam. Dzisiaj miałam pewien kryzys, myślałam, że zemdleję, ale położyłam się, przespałam, otrzymałam wspaniały masaż głowy <3 i czułam się jak nowo narodzona! ;)
A pewnie, że się liczy. ;D Ja tam nieobeznana trochę jestem.