To Mery zacznie, bo właśnie jest po obejrzeniu ostatniego dostępnego odcinka:
-a więc, jak wiadomo, jest inspirowany to serial historią prawdziwą, którą wszyscy mają scenarzyści mają gdzieś i nie przejmują się, że muzyka, stroje i cały arsenał kobiecych mazidełek nie wpasowuje się w te klimaty, bo ładnie wygląda w tym serialu
i pasuje do niego, co oczywiście wyklucza jakiś klimat tamtych czasów - nie ma na co praktycznie liczyć
-historia jak historia, z klasycznym trójkątem na czele, jednak ten trójkąt wcale nie denerwuje! to jest dziwny przypadek nr 1. po drugie strasznie dużo intryg i innych takich, gdzie często są jakieś morderstwa - w dodatku sprawką mogą być każdego prócz naszej cudownej głównej bohaterki Mery, znaczy chciałam powiedzieć Mary. Ona jest prawie ucieleśnieniem wszelkich cudownych cech, jednak noga równie często jej się podwija i aż tak źle nie wypada (w dodatku dopiero ostatnio scenarzyści budują jej nieskazitelny wizerunek)
-Katarzyna, matka królowa i wgl, to bohater idealny do odcinka 12. Znaczy, nie, żeby potem nie była, jednak wydawało się, że to jedyny bohater który czymś jeszcze nas może zaskoczyć. Bo musicie wiedzieć, że Kaśka to przebiegła żmija, tak najogólniej. Tylko, że jakoś w 13 odc poczułam się rozczarowana, jakby już wszystko o niej powiedzieli i już nie mają żadnych kart do odkrycia (poza tym, jej rodzina to taki dziwny stwór - albo są cudownie dobrzy, albo beznadziejnie źli - tylko jeden wyjątek się wkrada, w dodatku okropnie uzasadniony, ale czekamy na dalszy rozwój wydarzeń).
-nasi dwaj chłopcy, czyli znaczna część trójkąta, z których jeden jest przyszłym królem, a drugi bękartem, zbudowana na zasadzie tej co zawsze, wybór... jeśli się ktoś jeszcze nie domyślił, można sprawdzić na wiki (człowiek zaraz spokojniej ogląda), bo jak wiadomo, postacie historyczne. Żeby tego było mało, to jeszcze dodany schemat braterstwa typ: Thor i Loki. Ładnie się wszystko rozwija, można się dzielić na teamy, chociaż wiadomo z miejsca kogo kochać. Szczególnie, że scenarzyści nie byli wcale tacy pewni od początku co z tym Frankiem zrobić, więc przerzucają chłopaka ze strony na stronę, charakter ma biedactwo jak kobieta w ciąży zachcianki - ale może to ja się nie znam, i tak serio, to jego natura się ujawnia.
-drugiego planu mało, ale nie można narzekać, szczególnie, że ten tamten jak mu było co przyszłość widzi i pewna kobieta nt. której spoilerować nie można, bo to dość duży spoiler by był - a więc oni to tło całkiem ratują, będąc jednocześnie wpychani do pierwszego planu. Dwórki, szkoda gadać, chociaż scenarzyści ostatnio coś się za nie wzięli.
-w ogóle ci scenarzyści to wydają się być tymi, którzy budzą się raz na tydzień i mówią: no, czas na kolejny odcinek - zapominając kompletnie co było w poprzednim - ogólnie w tym serialu jeśli jesteś wariatem samotnym, prorokiem albo królową to możesz umierać i zmartwychwstawać i albo to wytłumaczą teorią Sherlocka (a la RDJ) albo trzeba założyć, że to ludzie silniejszy niż my (o co akurat nie trudno, mnie osobiście)
-i chociaż troszkę zalatuje tasiemcem, to Mery strasznie lubi. I będzie oglądać, chociaż czasem ją niektórzy tam denerwują (do czego to doszło, człowiek wychowany na komediach romantycznych, a tu mu takie problemy serwują, że najchętniej połowy postaci to by się pozbył, żeby nie było mu szkoda).
No, chciały panie słuchać (na własną odpowiedzialność), to panie mają. Idę do Murakamiego, dobranoc!