Deszcz. W labiryncie kałuż ja.
- To Ty? – słyszę zdziwiony głos. Odgarniam nogą mokre liście i widzę ją.
- No ja, a kto? – odpowiadam niepewnie.
- Prawie Cię nie poznałam. – uśmiecha się spod nóg. Ładna jest. Tylko wzrok ma smutny, zmęczony. – Co u Ciebie?
- U mnie? – patrzę na chmury, zamiast jej w oczy. Robi mi się nieswojo. – Dorosłość... rozumiesz...
- Nie rozumiem – przygląda mi się. Czerwienię się.
- Wiesz... – kontynuuję.
- Nie wiem...
- Pełnię różne role ...
- Role? - powtarza zdziwiona.
- Życiowe. – dodaję. Ona milczy. - Pełnię je i spełniam...
- Marzenia? – przerywa podekscytowana.
- Się... w tych rolach...
- A tworzysz? – ma w głosie nutę nadziei.
- Tak - odpowiadam szybko. - Maski, pozy, pozory... Konieczności współczesności.
- Zwariowałaś... – na jej twarzy maluje się wściekłość i niedowierzanie.
- Oszalałaś? – krzyczy mijający mnie właśnie osiłek.
- Być może – odpowiadam cicho. - Idąc ulicą spotkałam siebie...
Mężczyzna puka się w czoło.