W tym momencie u mnie leci Pih - Nigdy już nie wróci. Ogólnie słucham takich wykonawców jak : Słoń, Pih, Eldo, Sokół, Małolat i przede wszystkim Pezet. Najbardziej lubię album "Muzyka emocjonalna" Pezeta.
Przepraszam, że zwrócę małą uwagę, ale: Linkin Park się nie odmienia! Jako, że po latach mam do nich sentyment, ciągle mnie to drażni :) Słucham szeroko pojętego metalu i rocka, lecz chyba mój najulubieńszy gatunek do melodic death metal. Czasami wkroczę na granice elektroniki czy popularnych brytyjskich zespołów, ale cięższe brzmienia przede wszystkim :)
Linkin Park po "Meteora" imo skiepścił się straszliwie, a teraz większość utworów nagrywają używając syntetyzatora/komputera a nie "żywych" instrumentów. --- Może na początek powiem czego szukam, bo segregacja gatunkowa nie ma dla mnie większego znaczenia. Po muzyce oczekuję silnego oddziaływania na wyobraźnię, ideałem jest taka, która sama nasuwa obrazy i historie zgodne z lirykami. Wtedy to jest niemal jak czytanie książki! Jeśli jednak nie - to wystarczy samo oddziaływanie na tło emocjonalne, a opowiadaniem do niej historii już zajmę się ja.
Perełka post-apokaliptyczna, bo ten utwór niezmiennie wzbiera dla mnie znaczeniami - trudno przy tym nie wyobrażać sobie świata u schyłku swojego istnienia, rozkładających się cichych miast, zapełnionych mechanicznymi śmieciami, opuszczonych wieżowców, rozpadających się bloków - gdzie jednak znajduje się miejsce na chwilę piękna. Opis jak industrial, a tym właśnie jest. Zresztą całe "Year Zero" to historia przyszłości.
Opowieść o pierwotnych żądzach zasadzających się na snach o sile i władzy, które krzywdzą innych ludzi, od których finalnie tylko śmierć daje wytchnienie. To tylko jeden wariant - ogromna dowolność interpretacji. Może to po prostu historia o ludzkiej naturze od której nie ma ucieczki oraz tarciach i nieporozumieniach wpisanych w samo to, że stanowimy odrębne istoty/indywidualności? Bo muzyka kipi życiem, a zarazem jakąś melancholią? Niesamowita rzecz - poezja w elektronice.
Gatunek indie. Wkraczamy w strefę bajki, tutaj już nic nie muszę pisać, bo nieposkromiony magiczny las sam nas napada, a reszta tej historii dopowiada się sama. Dwie pierwsze płyty często narzucają nam takie baśniowe historie - tak samo w "siren's song" czujemy morze i rozbijanie się fal o klify, a w "horse and i" zostajemy wrzuceni w epicką ucieczkę rodem z fantastycznych sag.
Można by tak długo i długo, ale kiedyś wyrzuciłam to z siebie i dzielę się ponownie. W sumie chętnie poczytałabym podobną analizę kogoś innego, ale nikogo przecież "nie zmuszę", więc pozostawiam do zastanowienia
Ja od pewnego czasu bezustannie 'katuję' całą dyskografię Dream Theater... ten zespół ma w sobie jakąś nieopisaną magię, która sprawia że wraca się do niego wciąż... i wciąż...
U mnie nowa płyta In Flames :) gdyby ktoś szukał mocnych akcentów ze Skandynawii, to pod ich szyldem obecne... zmienili death metal na alternatywny, melodyjny, z elementami screamo i moim zdaniem wyszło na dobre.