Mam specyficzne odczucia. Gdy czytałam sagę, nie miałam zielonego pojęcia o tej całej otoczce wokół niej (i całe szczęście, to pomaga obiektywniej spojrzeć). Pierwsze odczucie? Spodobała mi się. Fajna historia, świeży pomysł, jak już ktoś wspominał, hm, coś nowego na rynku. Potem zaczął się szum. Rzesza piszczących fanek na widok Jacoba i Edwarda momentalnie potrafi zniechęcić do danej pozycji. Jeśli miałabym porównać Zmierzch i HP, to obie seria mi się podobały. Różnica polega na tym, że do HP mogę wracać wielokrotnie, co też często robię, a do Zmierzchu... Jakoś nie mam takiej potrzeby. To jest historia jednego wieczoru, więcej jej czytać nie trzeba, bo nie ma po co. Brakuje tej magii słowa, która się kryje na każdej stronie, tego zaciekawienia, co się za chwilę stanie (towarzyszy mi za każdym razem z HP, a tu...). W serii J.K. Rowling ciągle odkrywa się coś nowego, świeże emocje.
Zmierzch ma wiele minusów, niedociągnięć, braków. Jednak pierwsze odczucie było pozytywne - na jego punkcie nie oszalałam (na całe szczęście), ale mi się podobał. Teraz stał się obiektem powszechnych kpin, chyba kończy się "moda na Edwarda". A jeśli chcecie się trochę pośmiać, czy też dowiedzieć, jak ustrzec się przed fanką Boskiego E., to tu macie poradnik:
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Zmierzch_%28powie%C5%9B%C4%87%29