Witam wszystkich Kanapowiczów!
Spoglądam za okno i muszę przyznać, że widok z 9. piętra jest dość ciekawy - resztki porannej mgły oraz wschodzące słońce prezentują się...jak dla mnie bardzo nostalgicznie a to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, aby faktycznie zacząć wątek, nad którym ostatnio myślałam...Otóż chciałabym, żebyście podsunęli mi (a może znajdzie sie ktoś jeszcze zainteresowanym tym tematem?) propozycję książek, które mnie "przytulą". Pozwolą zatopić się na kanapie z kubkiem kakao i wejść w inny świat.
Chciałabym, aby nie był to świat horrorów, wampirów, żadnych wciągających kryminalnych zagadek i morderstw.
Ale żebym czytając książkę mogła sie odprężyć, spokojnie wejść w inną rzeczywistośc i pewnie na chwilę oderwać się od tego co codzienne...
Dla mnie jesień to zawsze czas spowolnienia i takiej miłej nostalgii, zwłaszcza jeśli jest to jesień taka, jaką mamy w tym roku - piękna, złota.
Taka, jaką pewnie najbardziej uwielbia Matylda w Zawrociu...Tak, dla mnie książką, która mnie tuli jest cała saga o Zawrociu Hanny Kowalewskiej - piękny, bogaty, poetycki język, który powoduje, że człowiek ma ochotę czytać każdą z części bardzo powoli, z namysłem, tak aby nic z niej nie uronić.
Tak, tak właśnie odczuwam książki, które tulą...
Innymi, które mi przychodzą na myśl, są chyba wszystkie części Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz oraz cała masa książek Krystyna Siesickiej, na których w zasadzie się wychowałam.
A jaka literatura Was tuli, niekoniecznie do snu, ale bierze w objęcia po zwariowanym dniu w pracy, kiedy wybiegając z niej i lecąc do domu mając całą masę w głowie rzeczy do zrobienia, nie można zebrać myśli...
Jaka powoduje miłe odprężenie, w piątkowe wieczory?
Słucham piosenki Krzysztofa Krawczyka, który śpiewa "Przytul mnie życie" a ja czekam na Wasze propozycję książek, które ja będę mogła przytulić...