Dysk, jako że jest płaski, nie posiada prawdziwego horyzontu. Niektórzy żądni przygód żeglarze, którym od długiego wpatrywania się w jajka i pomarańcze przychodzą do głowy głupie pomysły, próbowali czasem dopłynąć na antypody. I szybko się przekonywali, dlaczego odległe statki wyglądają czasem tak, jakby ginęły za krawędzią świata. Dlatego mianowicie, że giną za krawędzią świata.
"Człowiek nie pożarł Boga, to Bóg pożarł człowieka."
Philip K. Dick "Człowiek z Wysokiego Zamku"
U mnie mazanie po książkach to przypadłość rodzinna ;) ..ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o ludziach po tym które fragment zaznaczają w książkach ..
Ale gorzej się czyta taka pomazaną książkę.
A poza tym książkę bierzesz bo chcesz się dowiedzieć treści książki, a nie informacji o osobie która ją czytała wczesniej :)
Kobiety! Jakikolwiek mężczyzna, który myśli, że poznał się na nich, powinien być ogłoszony optymistycznym durniem i zamknięty w bezpiecznym miejscu, żeby nie zrobił sobie krzywdy.
Wielu mężczyzn czuje się swobodniej na "udeptanej ziemi", w obliczu przeciwnika godzącego im szpadą w serce niż wobec kobiety, która po dwugodzinnych lamentach zaczyna mdleć i woła o pomoc.
Nie rozumiał, ale specjalnie się tym nie przejmował. Przyzwyczaił się do dziwactw żony, podobnie jak ona do jego; jeśli połowę czasu spędzała gdzieś w innym świecie, podczas gdy jej ciało pozostawało zajęte pracami domowymi, to cóż; jej świat jej kłopot. Ani nie potrafił podążyć za nią w te ostępy, ani nie czuł, ze ma prawo ją stamtąd przywoływać. Dla Hanka to, co działo sie wewnątrz, nie obchodziło nikogo z wyjątkiem osoby, do której należało to wnętrze. A poza tym drugą połowę dawał jemu.
akurat Pratchetta trzeba by całego podkreślić więc jaki w tym sens?:)
Dziecko to brudne amoralne zwierze pozbawione zdrowego rozsądku, które kala własne gniazdo, jeśli mu tylko na to pozwolić.
-Bez zaczynu nic nie wyrośnie - usiłował wyjaśnić Albert - ale drożdże to tylko grzyby i choroba, Wy bądźcie sobie udani, wspaniali i najlepsi! Ale nie możecie żyć bez nieudaczników. Umrzecie i to wam powie, że jesteście trupami? Kiedy nie będzie już niewydarzonych i upośledzony, kto bęzdzie dokonywał wynalazków? Co zrobicie, kiedy nie zostanie już żaden z nas, defektywów? Jak wtedy wyrośnie wasz zakalec?
-Czy pan się źle czuje? - spytał cicho mistrz ceremonii. - Może już wystarczy? Ludzie zrozumieją.
-Oczywiście, że się źle czuję, Od zawsze - odpowiedział Albert - Co by było, gdybym czuł się dobrze? Waszym ideałem jest, żeby wszyscy byli zdrowi i przystosowani, Nie! Nie! Gdybyśmy wszyscy byli przystosowani, skostnielibyśmy i obumarli. Świat jest zdrowy tylko dzięki niektórym niezdrowym umysłom, które w nim sie czają. Pierwszym narzędziem, jakie wynalazł człowiek, nie był drapak, toporek ani kamienny nóż. To były kule. I nie wymyślił ich zdrowy człowiek.
-Powinien pan odpocząć - odezwał się cicho mistrz ceremonii, bo o takich krzyczących o pomstę do nieba głupotach na rozdaniu nagród jeszcze nie słyszano.
Jakie to irytujące, że innowatorzy nigdy nie są wielkimi ludźmi i że wilcy ludzie nigdy nie nadają się do niczego z wyjątkiem bycia wielkimi ludźmi
"... jest matką wynalazców", przeczytał.
"Głupota", napisał dziwnymi, pokracznymi bazgrołami. Potem wyprostował się tryumfalnie.
Gdy Derek, podziękowawszy skinieniem głowy, ruszył do przodu, mężczyzna nagle zachwił się i choć od razu odzyskał równowagę, Derek był przekonany, że to przelotne muśnięcie wystarczyło, by policzyć nawet wszystkie pieprzyki na jego ciele.
Nie po to nas wydalili na świat, żebyśmy się zadawali z Bogiem, Taki dyngs to może z człowieka wypruć całą ikrę i wszystko co dobre.
Załatwiało się niby jako część mojego wychowania znaczy na przyszłość, że czytam z tej wielkiej księgi, do tego muzyka leci z kaplicowego stereo, a ja czytam, Uch, bjadoszkowie moi! to był niedlapucu a ryjli horror szoł. Zkluczali mnie i że niby mam słuchać tej świętojebliwej myzyki J.S. Bacha i G.F. Handla, a ja się rozczytywałem, jak te stare Żydki robili jeden drugiemu łomot i super kuku, pa czym tankowali to jewrewskie wino i łubudu na tapczan jak leci z żonami, ze służącymi, po prostu horror szoł. To mnie trzymało, bajdoszkowie. Tego buksu ostatnia część już była nie bardzo tu anderstend, więcej tego jakby kaznodziejstwa i wzniosłego bałachu niż łomotu i starego ryp wyps. [...] Więc jak ygzakli przeczytałem o tym biczowaniu i cierniowej koronie i tak zwanym krzyżu i całe to ichnie gówno, i beter niż dotąd skapowałem, że coś w tym jest. Na stereo leciały fajne kawałki Bacha i wtedy mnie, zamknąwszy ajz, też zwidziało się, jak pomagam łomot i przybijać na krzyż, a nawet rządzę tym jako dowódca, ubrany jakoby w togę, czyli w taki haj feszn rzymskie.
Rok 1908, w którym wyszło pruskie prawo o wywłaszczeniu, był dla historji polskiej nową erą, ważniejszą od innych. Wtedy Polacy przekonali się, że pomimo sympatji uczciwych narodów nic nie uratuje ich od zagłady, jeżeli sobie nie postawią nowych ideałów i nie zmodyfikują własnego charakteru.
Więc przedewszystkiem pomyśleli Polacy, zarówno osiedleni w Afryce, jak i pozostali w Europie, że niema co nazywać się przedmurzem chrześcijaństwa; niema co wspominać zwycięstwa pod Grunwaldem, odsieczy wiedeńskiej, wąwozów Somosierra; miniona bowiem sława tyle jest warta, co chleb zjedzony w roku zeszłym.
Następnie Polacy oduczyli się wykrzykiwać na cały głos, co to oni mają zamiar zrobić i co to oni kiedyś zrobią - przekonali się bowiem, że to nikogo nie trwoży, ich samych zaś ośmiesza i przynosi szkody realne.
Następnie Polacy zrozumieli, że wobec ciągłego przyrostu ludności i coraz trudniejszych warunków bytu, te tylko rody i narody utrzymają się na ziemi, które będą umiały pracować jak najużyteczniej dla cywilizacji i potrafią doskonalić się fizycznie i moralnie bez granic. Naród, który z każdym rokiem nie będzie wytwarzał coraz więcej nowych bogactw i dzieł na pożytek ludzkości, albo który ż każdym rokiem nie będzie nabywał nowej wiedzy i nowych zalet cielesnych i duchowych - taki naród zginie bez ratunku.
Zrozumiawszy te stare prawdy, Polacy cicho, lecz z wielkim uporem wzięli się do roboty nad samymi sobą, pod hasłem: Praca energiczna, Wiedza twórcza i Cnota, a wyniki ich wysiłków przeszły oczekiwania.
Już w połowie dwudziestego wieku Polacy zdobyli opinję najdzielniejszych pracowników.
Przerobić pustynię na urodzajne pola i ogrody, wytworzyć nowe odmiany roślin czy zwierząt użytecznych, odkryć kopalnię, gdzie jej nie podejrzewano, zrobić nowy materjał, mający zastosowanie w przemyśle, wymyślić nowy sposób techniczny albo nowy mechanizm, wszystko to były drobiazgi dla tych ludzi pracowitych, ukształconych i twórczych.
Ich talenty kombinacyjne były tak wielkie, że do kierowania fabryk i przedsiębiorstw handlowych najchętniej wybierano Polaków. Im bez kwitu powierzano największe majątki, ponieważ słynęli z rzetelności. Oni, z powodu niezrównanej odwagi i zimnej krwi, bywali dowódcami i robotnikami statków podwodnych, machin latających, fabryk trucizn i niebezpiecznych materjałów wybuchowych.
W ciągu jednego wieku Polacy wydali z pośród siebie kilku poetów, których genjusz porównywano z dantejskim i szekspirowskim, wynalazcę najlepszej machiny latającej, odkrywcę metalu tak użytecznego i taniego jak żelazo, wynalazcę nowego sposobu ogrzewania. Ich lekarze obmyślili metody leczenia gruźlicy i raka. Jeden Polak był naczelnym wodzem armji francuskiej i wygrawszy niebezpieczną wojnę, cofnął się do życia prywatnego jak Waszyngton. Innego wybrano na papieża, który zaprowadził głębokie reformy w katolicyzmie.
Polacy, ale tylko ci, którzy należeli do związku: Praca, Wiedza i Cnota, tworzyli bardzo liczne, rozmaite i ścisłe stowarzyszenia. Dzięki temu, każdy zdrowy miał u nich pracę, każdy potrzebujący opiekę, każde dziecko naukę i dobre wychowanie, a każdy utalentowany młodzieniec środki do kształcenia się jak najwyżej. Gdy Polak dopuścił się przestępstwa, sądzono go i wyłączano ze związku, co najczęściej prowadziło do samobójstwa.
Najważniejsza jednak reforma społeczna polegała na tem, że dzieci wolno było mieć tylko małżeństwom zdrowym i zdolnym. Skutkiem tego ludność polska wzrastała bardzo powoli, ale rasa odznaczała się niezwykłemi zaletami.
Pomimo nagromadzonych bogactw we wszystkich częściach świata Polacy odznaczali się skromnością obyczajów. Żywili się dostatecznie, ale tanio, ubierali się po prostu, choć gustownie, mieszkali bez zbytków, choć wygodnie. Klejnotów nie używali, a największą ozdobą kobiet polskich była ich piękność i artyzm życiowy.
W stosunku do narodów obcych Polacy zachowywali się życzliwie lecz ostrożnie; takich tylko ludzi przypuszczano do bliższej znajomości, którzy praktykowali polską zasadę: Praca-Mądrość-Cnota. Żadnemu zaś Polakowi nie przyszłoby do głowy narzucać komukolwiek swego języka albo cywilizacji. Zbyt dużo mieli na to poczucia godności osobistej i narodowej.
W Afryce, dla sąsiednich plemion murzyńskich, Polacy byli dostawcami, a bardzo często nauczycielami i kierownikami tych ludów, lecz tylko wówczas, gdy ich o to usilnie proszono. Byli za uczciwi, aby narzucać swoją władzę, albo wyzyskiwać pracę. Ich wreszcie ambicją było robić samym wszystko, co potrzeba; rozumieli bowiem, że tylko praca potężna i jak najrozmaitsza, praca własnoręczna a inteligentna, czyni człowieka zdrowym, silnym, zdolnym i szlachetnym. To też między Polakami nie było próżniaków, a powiedzenie komuś, że mógłby pracować mniej, uważało się za zniewagę.