Czytanie jest zdrowe"Zszokowało mnie, gdy w jednej z wrocławskich gazet znalazłam przed Świętami poradę, aby nie kupować dzieciom pod choinkę książeczek, bo to dla nich niewielka atrakcja."
Dziwi mnie to, bo dzieci siostry lubią książeczki (ok, to nie jest wystarczająco duża próba badawcza ;-) ). Jeżeli ktoś ma takie podejście do książek (jak autor porady), to nie dziwię się, że to "niewielka atrakcja".
"W żadnym z popularnych seriali nie pokazuje się domowego księgozbioru – życie toczy się najczęściej w kuchni."
Frodo - kto, wie może więc ujrzymy w Plebanii Dawkinsa ;-)
"W telewizji – jeśli mówi się o książkach, to w środku nocy, ewentualnie w programach śniadaniowych, przedstawiając dość płaską lekturę."
A tutaj stwierdzam, że lepiej mówić o płaskiej lekturze niż w ogóle. Nie oszukujmy się "Wojna i Pokój" raczej nie zachęci do czytania osób, które w ogóle nie czytają. Zachęcanie do czytania poprzez mówienie tylko o literaturze z górnej półki, moim zdaniem, nie jest korzystne dla rozwoju czytelnictwa. Wręcz przeciwnie, ktoś skuszony taką literaturą, a nie przywykły do czytania, może zrazić się do książek jeszcze bardziej.
Na koniec. Powtarza się, że telewizja odciąga od czytania książek. Paradoksalnie jednak popularność ekranizacji Zmierzchu, Pamiętników Wampirów itp. pociąga za sobą wzrost popularności tych książek (i im podobnych).
Może warto więc aby ludzie zajmujący się kulturą przestali bujać w obłokach i zeszli na ziemię? Na pewno korzystniejszą jest sytuacja gdy ludzie będą czytać Umberto Eco, a nie Stephanie Meyer, ale od czegoś trzeba zacząć. Jak pokazują wypowiedzi, nie tylko Kanapowiczów, wiele młodych osób zaczęło swoją przygodę od tego rodzaju książek. Przekonali się, że czytanie jest fajne i sięgają po książki z górnej półki.