Temat stary jak świat, a w zasadzie jak kino w Polsce. Takich perełek w swoim dorobku mamy sporo, ale to jest jeden z najnowszych... no i jeden z najlepszych:)
Nowy film Alena "Whatever Works" tłumaczony jako "Co nas kręci, co podnieca" sprawa, że uśmiecham się szeroko, ale nie z radości:) Zupełnie mnie to tłumaczenie nie kręci, zupełnie nie podnieca.
A film swoją drogą bardzo dobry, Alen pełną gębą:) Zdecydowanie polecam.
Raczej nie trafione. Ja temat "złych" tłumaczeń w kinematografii śledzę od lat a moje typy to: 1. " Between the devil and the deep blue sea" idiom angielski (których jak wiemy NIE tłumaczy się dosłownie), znaczący po polsku mniej więcej "Między młotem a kowadłem", Polscy tłumacze niestety przetłumaczyli dosłownie (sic!) a w filmie żadnego diabła ani głębokiego morza jak nie było tak nie ma. 2. "Legends of the fall" - poetycki tytuł przetłumaczony jako patetyczne "Wichry namiętności" 3. "The education" - ("była sobie dziewczyna" ;-))Nie widzę tutaj żadnej trudności ale tłumacze silący się na błyskotliwość skojarzyli autora scenariusza z jego powieścią i filmem "Był sobie chłopiec" ("About a boy") 4. "He's not just into you" - (coś w stylu "Ty go po prostu nie kręcisz") przetłumaczone jako "Kobiety pragną bardziej" kolejne sic!
I wiele, wiele, wiele innych... temat rzeka
Nie mówiąc już o kwiatkach w stylu "Nine" -"Nine: dziewięć" albo "Ghostwriter" sylabizowane niezręcznie przez polaczków-szpanerów jako "Ghostrider". Szwagier, pracujący w kinie ma z tym niezły ubaw...
@ Michał - też mam w głowie taką swoją listę... masakra z tymi tłumaczeniami. Co mnie na poważnie zastanawia, to fakt, że ludzie z angielskim coraz lepiej i tytuły można w oryginale zostawiać...
Moim numerem jeden była propozycja ostatnich miesięcy na tłumaczenie filmu "The Men Who Stare at Goats" na "Czarujący szpieg" -> WTF!?
Na szczęście się powstrzymali... a film też całkiem miło się oglądało.
Poza klasyką typu wirujących seksów i szklanych pułapek to z do głowy wbiło mi się też "Orbitowanie bez cukru" jako "Reality Bites" czy też "Girl, Interrupted", która zamieniła się na "Przerwaną lekcję muzyki". Zastanowiły mnie też "Egzorcyzmy Dorothy Mills"; w oryginale tytuł brzmiał po prostu "Dorothy Mills" i słusznie, bo żadnych egzorcyzmów tam nie było.
Najbardziej bolącym mnie przykładem to "Boys Don't Cry" jako "Nie czas na łzy". Boli głównie ze względu na treść filmu, bo rzadko się zdarza, żeby tytuł aż tak dobrze pasował do treści i grzechem jak dla mnie była ta zmiana... a jeżeli już zmieniać (żeby się nikomu nie pomyliło z filmem z Cezarym Pazurą) to chociaż zostawić tych chłopców w tytule, bo to jest tu istotniejsze, niż "łzy".
Swoją drogą, to nie tylko problem filmów, ale też książek. Jak pisałam pracę licencjacką to dużo korzystałam z książki pt. "Only Yesterday", którą okazuje się w Polsce wydali pt. "Zaledwie PRZEDwczoraj". Jak to się stało?
The Four Feathers, po polsku Cena Honoru. Niby się wiąże z treścią filmu, ale poczułam się, jakby ktoś uznał mnie za zbyt głupią, żeby zrozumieć tytuł w innej formie. Le fabuleux destin d'Amélie Poulain - u nas zaledwie Amelia. Nie znam francuskiego, więc nie mam pojęcia co znaczy reszta, ale miło by było jednak ją mieć. Nic więcej mi chwilowo nie przychodzi do głowy, ale jest tego faktycznie od groma.
no to ja jako przykład podam książkę co prawda mało się różni tytuł, ale po przeczytaniu śmiech zbiera.
If you could see me now- tł. pol. Gdybyś mnie teraz zobaczył (w rzeczywistości powinno brzmieć " Gdybyś mogła mnie teraz zobaczyć") niby nic ale zmienia się nam osoba w zdaniu ;)
nie pamiętam dokładnie tytułu, ale pamiętam, że w jakiejś książce przetłumaczono "Where..." (tł. Gdzie...) na tł.pol.- Na...;)
natomiast tytuł "The secret dreamworld of a shopaholic" został przetłumaczony jako: "Zakupy moja miłość" a później " Wyznania Zakupoholiczki" no tak brzmi prawie jak "Wymarzony świat zakupoholiczki"
"The life &soul of the party" przetłumaczony jako " Dusza towarzystwa"" (pomińmy to , że w ogóle tytuł nie odnosi się do treści )
Tytuł który ubolewałam że tak go zniszczyli "Remember me" niestety dla naszych tłumaczy oznacza on "Twój na zawsze". Nie mam pojęcia gdzie oni się doszukali tych słów Jedynie co się doczytałam że zrobili to prawdopodobnie celowo żeby przyciągnąć więcej widzów ( mnie orginał jakoś bardziej przyciągał ) ponieważ główną role w tym filmie miał Robert P.
Odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz ciężej jest trafić na dosłowne tłumaczenie. Ludzie z branży filmowej wydają się uważać, że widzowie nie wybiorą się na film o tytule troche bardziej metaforycznym. Np. w większości tłumaczeń tytułów komedii romantycznych obowiązkowo pojawiają się słowa "kochać" lub "miłość", co sprawia, że ciężko je odróżnić od siebie. Trochę lepsza sytuacja jest z ekranizacjami, najcześciej zostawiany jest polski tytuł książki, który jest zazwyczaj wiernym tłumaczeniem.
Także się zgadzam ale z tymi komediami nie mam problemu bo ich raczej nie oglądam. A a dorzucę coś od siębie bo to nie mam pojęcia jak można wymyślić. Butterfly on a wheel - Godziny strachu
a ja bym chciała poruszyć ten temat trochę z innej strony :) wiadomo - nietrafionych tłumaczeń mozna przywoływać na pęczki, ale czy macie jakieś tytuły gdzie nasz rodzimy jest lepszy od oryginalnego? pomysł ten przyszedł mi do głowy podczas wczorajszego oglądania filmu. "Mój chłopak się żeni" jest przecież bardziej przewrotny od "My best friend's wedding" :)
bo jeśli chodzi o te słabe tytuły to jednak wygrywają moim rankingu te dwuczłonowe angielsko-polskie jak: "Daybreakers - Świt", "Invictus-Niepokonany", "Repo Men-Windykatorzy", "Wielki Mike. The blind Side" czy "The Hurt Locker. W pułapce wojny". A ostatnie 2 tytuły które mnie powaliły to "Whip it" jako "Dziewczyna z marzeniami" i "Precious..." - "Hej, Skarbie" :)
Kolejnym i fantastycznym aspektem wesołego i bezstresowego tłumaczenia jest tłumaczenie amerykańskich bądź brytyjskich aspektów kultury i idiomów. Doskonałym przykładem jest tłumaczenie serialu "przyjaciele" popełnione przez Polsat w latach 1997-1999. Mamy tam np. takie perełki jak "Boxing day - dzień boxu". W ogóle przyjaciele rządzą w kategorii fajnych, nieprzetłumaczalnych nazw i tekstów (Dr. do-me-a little, Sir. Lumps-a-lot) :-)
@Maynard Dlatego dobrze jest oglądać filmy/seriale bez lektora, ja się może w oryginale nie porywam, ale z napisami już jest ok, bo słyszę co mówią, więc nawet jeśli jest coś źle przetłumaczone to i tak jest mniejsza szansa że mi to umknie:)
@deadbishop - "The Men Who Stare at goats" było w kinach jako "Mężczyzna, który gapił się na kozy" - nie wiem, skąd wziąłeś ten tytuł, mogę ci pokazać bilet na dowód. Fakt, że jeden mężczyzna, a nie wielu.
Bawi mnie, kiedy tłumacze robią byki kulturowe - zmieniają płeć znanych osób, o których mowa (Ayn Rand w trzech książkach została facetem, Arundhati Roy - w dwóch), albo tłumaczą nazwy własne (Przeczytał w Targowisku próżności że spotyka się ze znanym sportowcem), a moim hitem jest przetłumaczenie nazwy zespołu Grateful Dead w książce o hipisach - nie dość, że ignorancja piszczy, to jeszcze kontekstowo absolutnie bez sensu.
no bo w sumie i tak jeden tylko się gapił:) Film fantastyczny, ale chyba trzeba coś wiedzieć o realiach, żeby był zabawny, bo w kinie byłam z grupą i śmiałam się tylko ja z koleżanką i jej chłopak, reszta siedziała jak na kazaniu
To ja tak z humoru Informatyków zarzucę przykładem, że klawisz "BackSpace" został przetłumaczony jako "Krótka spacja" Plus tego jest taki, że nie piszą tak na klawiaturach, bo co ma cofanie znaków do robienia odstępów między nimi?